STOWARZYSZENIE

 

O NAS
STRONA GŁÓWNA
MANIFEST
GENEZA I CELE
KONTAKT
WYSZUKIWARKA
HISTORIA GRUPY

GALERIA ZDJĘĆ

FILMY

DO SŁUCHANIA

TEATR SANTO SUBITO

POEZJA

DO CZYTANIA

RZYM 16-23.10.2010

ZIEMIA ŚWIĘTA 19 - 26.04.2013

 

2016.05.26 Pielgrzymka do Lwowa, Żółkwi i Zamościa - dzień IV

dzień I - III

 

29 maja 2016 r. - IV dzień pielgrzymki do Lwowa

 

Ostatni dzień naszej pielgrzymki zaczynamy od śniadania. Potem sprawne załadowanie bagaży i już musimy opuścić gościnny Dom Pielgrzyma w Lwowskich Brzuchowicach ruszając w kierunku Żółkwi.

Ostatnie spojrzenie na miasto i wjeżdżamy w wianuszek podmiejskich wiosek i osad przed miejscowych nazywanych „Rzodkiewkami”. Stanowią one zaplecze warzywno-owocowe dla mieszkańców Lwowa.

 

Niestety ten obszar jest wykorzystywany nie tylko do upraw. Po drodze mijamy ogromne wysypisko śmieci, nad którym unosi się dym z samozapalających się odpadów z pobliskiej metropolii. Kilka dni po powrocie przeczytałam w Internecie informację o katastrofie ekologicznej, która grozi mieszkańcom Lwowa i okolicy z powodu zanieczyszczeń związanych z tym wysypiskiem. Jak wszystkie inne przemknęła jak efemeryda i nie wiadomo jak dziś wygląda sytuacja.

 

Po około godzinie jazdy docieramy do Żółkwi (ukr. Żowkwa) miasta Żółkiewskich i Sobieskich.

 

 

W czasach Związku Sowieckiego w latach 1951-1991 miasto nosiło nazwę Nesterow (Niestierow) na cześć rosyjskiego pilota Piotra Niestierowa – pioniera lotnictwa. Zginął on w 1914 okolicach Żółkwi w trakcie pierwszego taranowania samolotu w powietrzu. Zapisał się w historii lotnictwa, jako pierwszy pilot, który wykonał pętlę samolotem. Niszczejący pomnik z lat 70-tych XX wieku, upamiętniający właśnie ten wyczyn i  ruiny muzeum Niesterowa mijamy przy wjeździe do Żółkwi.

 

Zgodnie z mijaną plakietką w żółto- błękitnych barwach data założenia miasta to 1368 rok. W rzeczywistości z tego roku pochodzi pierwsza wzmianka o istniejącej w tym miejscu wsi Winniki. Natomiast Żółkiew, jako miasto (prywatne) została założona w 1597 roku przez hetmana polnego koronnego Stanisława Żółkiewskiego. Hetman wybudował w mieście zamek obronny, a w 1603 uzyskał dla Żółkwi przywilej lokacyjny. Renesansowe miasto „idealne” wraz z zamkiem zaprojektował włoski architekt Paweł zwany Szczęśliwym. Zostało ono założone na planie nieregularnego pięcioboku z zamkiem oraz rynkiem i przylegającą do niego kolegiatą. Otaczały go mury obronne z czterema bramami, z których dwie Zwierzyniecka i Krakowska zachowały się do dzisiaj, ale niestety tylko, jako rekonstrukcja oryginału.

 

Brama Krakowska została zniszczona w latach 70-tych przez radziecką ciężarówkę, która pomimo swoich gabarytów usiłowała przez nią przejechać. Bramę zrekonstruowano z radzieckich pustaków i w takim stanie pozostaje do dzisiaj.

 

Najpierw skierowaliśmy nasze kroki pod były kościół dominikański obecnie należący do grekokatolików. Ze względu na odbywające się nabożeństwo mogliśmy tylko przez chwilę pojedynczo podziwiać jego wnętrze.

 

 

Następnie przeszliśmy na rynek, gdzie naszym oczom ukazała się kolegiata pod wezwaniem św. Wawrzyńca i św. Stanisława wraz z stojącą oddzielnie wieżą dzwonnicy. Kolejny bok rynku zajmuje rozłożysty zamek sprawiający z tej frontowej strony wrażenie zadbanego. W tej wyremontowanej części pomieszczeń zamkowych mieści się obecnie muzeum.

 

 

Kiedy jednak przeszliśmy na tył budynku, od strony zaniedbanego parku pałacowego, mogliśmy przekonać w jak bardzo jest zrujnowany. Przez jedną z dziur w murze mogliśmy spojrzeć w kierunku kolegiaty, by zauważyć, że stojąca obok niej wieża dzwonnicy odchyla się od pionu.

Próbowaliśmy wyobrazić sobie czasy, gdy król Jan III Sobieski wyruszał z wojskami z żółkiewskiego rynku w kierunku Wiednia. Po tragicznej śmierci Stanisława Żółkiewskiego pod Cecorą w 1620, jego małżonka Regina dokończyła budowę miasta. Po jej śmierci Żółkiew przeszła w ręce jej córki Zofii, a następnie córki Zofii Teofilii, która poślubiła Jakuba Sobieskiego. Ich synem był król Polski Jan III Sobieski. Nasz władca był zatem po kądzieli prawnukiem hetmana Żółkiewskiego.

 

Ufundowana przez ród Żółkiewskich kolegiata miała być rodzinnym mauzoleum, panteonem sławy rycerskiej i wotum wdzięczności odniesione przez wojska polskie zwycięstwa. W oczekiwaniu na mszę mogliśmy podziwiać nagrobki Stanisława Żółkiewskiego, jego syna Jana i umieszczone naprzeciw pomniki Reginy i córki Zofii. Naszą uwagę przykuł również okazały nagrobek Jakuba Sobieskiego ojca naszego monarchy.

 

 

Przykry widok stanowiły ściany przy ołtarzu z wyraźnym śladem po wiszących na nich przez wieki ogromnych płótnach. Do lat 70-tych zeszłego wieku wisiały w tym miejscu obrazy prezentujące największe wiktorie króla Jana III Sobieskiego po Wiedniem i Parkanami autorstwa  Austriaka Martina Altomonte oraz bitwy pod Chocimiem 1673 pędzla gdańskiego malarza Andreasa Stecha, a także starsze płótno przedstawiające bitwę pod Kłuszynem, powstałe jeszcze z inicjatywy hetmana Stanisława Żółkiewskiego . Całe wyposażenie świątynne przetrwało w nienaruszonym stanie do końca II wojny światowej. W 1946 roku kolegiata została przejęta przez komunistyczne władze ukraińskie, zamknięta i przeznaczona na magazyn. Wedy to nastąpiła dewastacja i profanacja wnętrza - nagrobków, krypt i wyposażenia. Dopiero w latach 70-tych dwudziestego wieku obrazami i innymi jeszcze niezniszczonymi zabytkami świątyni zajął się dyrektor Lwowskiej Galerii Obrazów. W wyniku jego działań zostały one umieszczone w oddziałach muzealnych. Jedno z płócien batalistycznych Bitwa pod Wiedniem zawisło w sali zamku w Olesku – jednak ze względu na swój rozmiar nie mogło być w całości wyeksponowane. Leżało częściowo zwinięte na podłodze, co powodowało jego dalsze niszczenie. Pozostałe obrazy były przechowywane zrolowane w magazynie muzealnym lub tez prezentowano je na ścianach byłego kościoła kapucynów w Olesku, przerobionego na halę widowiskową. Na początku 21 wieku Polacy zaoferowali pomoc przy ich konserwacji. Obrazy Altomonte zostały, po kilkuletnich pertraktacjach, wypożyczone do Polski i odrestaurowane w latach 2008-2011 przez zespół konserwatorów z Polski i Ukrainy odzyskując swój pierwotny blask. Również kolegiata w Żółkwi, od 1989, kiedy to miejscowa parafia odzyskała ten kościół została poddana intensywnym pracom konserwatorskim prowadzonym przez stronę polską. Pomimo, że prace we wnętrzu świątyni zostały już właściwie zakończone strona ukraińska nie zgadza się, aby płótna wróciły na swoje miejsce i abyśmy mogli je znów podziwiać w żółkiewskiej kolegiacie.

 

Już przy wejściu do kolegiaty mogliśmy zaobserwować ślady barbarzyńskiego jej niszczenia. Figury świętych na ozdobnym portyku wokół drzwi były pozbawione twarzy aż do wąskości, do których mogła dosięgnąć ręka człowieka. Przed rozpoczęciem mszy świętej udało nam się zwiedzić kryptę kolegiaty. Duże wrażenie wywarło na nas pomieszczenie z sarkofagiem hetmana z umieszczoną na ścianie marmurowa tablicą z napisem „Swemu szefowi hetmanowi Stanisławowi Żółkiewskiemu VI pułk strzelców konnych 1937”.

 

 

Na Ukrainie podobnie jak w innych krajach postsowieckich Święto Bożego Ciała jest obchodzone w niedzielę. Dzięki temu mogliśmy drugi raz w ciągu kilku dni wysławiać naszego Pana za dar Eucharystii. Ceremonia ta była jednocześnie rocznicą I Komunii świętej dla dwójki małych parafian. Msz\a była odprawiana po polsku. Z pięknego kazania najbardziej zapadła mi w pamięć legenda o Dżingis- chanie i jego sokole, który uratował mu życie sam ponosząc śmierć z jego rąk i odniesienie tej historii do Chrystusa, który ratuje nam życie wydany przez nas na śmierć.

 

 

Po mszy podążyliśmy za Najświętszym Sakramentem w procesji wokół rynku. Ołtarze były bardzo skromne- stoły przykryte kawałkiem białego płótna. Czytania, homilie i śpiewy były zanoszone do Boga na przemian po polsku i po ukraińsku. Nasza grupa w znaczący sposób powiększyła ilość osób biorących udział w procesji. Na zakończenie ksiądz proboszcz podziękował nam za ten znak naszego braterstwa. Żółkiew leży na trasie z Lwowa do granicy ukraińsko-polskiej i w czasie naszego pobytu na rynku mogliśmy zaobserwować kilka polskich autokarów. Okrążały one tylko rynek i zawracały mknąc ku granicy.

 

 

Co prawda dzięki temu, gdy my po opuszczeniu Żółkwi dotarliśmy na granicę byliśmy jedynym odprawianym autokarem. Po ekspresowej odprawie (1 godzina 40 minut) wjechaliśmy na teren Polski i ruszyliśmy w kierunku Zamościa. Zwiedzanie Zamościa było równie szybkie jak odprawa graniczna. Pod murami obronnymi dowiedzieliśmy się, że to dzięki Janowi „Sobiepanowi” Zamojskiemu narodziło się pojęcie szwedzkiego stołu. Tym mianem zostało określone śniadanie, którym podjął pod murami Zamościa, oblegającego go ze swoimi wojskami króla szwedzkiego Karola Gustawa. Działo się to w czasach potopu szwedzkiego, a uczta charakteryzowała się tym, że pomimo suto zastawionych stołów nie stało przy nich ani jedno krzesło. Po szybkim nasyceniu oczu widokiem słynnych schodów ratusza na miejskim rynku i zwiedzeniu katedry udaliśmy się na zasłużony obiad do jednej ze staromiejskich restauracji.

 

 

Po sutym posiłku rozpoczęliśmy ostatni etap naszej podróży – powrót do domu.

 

W trakcie naszych kolejnych etapów podróży autokarem ze Lwowa do Warszawy syciliśmy naszego ducha wieloma referatami, odczytami i opracowaniami wygłaszanymi przez kolejnych prelegentów. Ich mnogość była tak duża, że chronologia i zawartość zatarły mi się nieco w pamięci. Wysłuchaliśmy między innymi opowieści o Wesołej Lwowskiej Fali, Władzie Majewskiej. Ja starałam się przypomnieć sylwetkę, wiersze i piosenki „prawdziwego Żyda i prawdziwego Polaka” Mariana Hemara, przez całe swoje powojenne londyńskie życie tęskniącego za rodzinnym Lwowem. Ksiądz Piotr przybliżył nam temat różnic w wierze pomiędzy katolikami, grekokatolikami a obrządkiem prawosławnym. Wysłuchaliśmy też opowieści rodzinnej z czasów II wojny światowej, o pomocy udzielonej Jonaszowi Sternowi polskiemu malarzowi żydowskiego pochodzenia przez rodzinę jednej z uczestniczek naszej pielgrzymki. Oraz wielu innych równie ciekawych historii, przy których słuchaniu droga powrotna do domu minęła nam jak mgnienie oka. Pełni wrażeń i wspomnień dotarliśmy na Kabaty. Naszą podróż zakończyliśmy modlitwą przy figurce Matki Boskiej, dziękując za piękny czas naszej pielgrzymki.

 

 

Galeria zdjęć

 

Dunka śpiewana przez Natalię - 1

 

Dunka śpiewana przez Natalię - 2


GALERIA POZIOMA
ŚWIĘTY JAN PAWEŁ II

!!! CO, GDZIE, KIEDY !!!
listopad, 2024
pnwtśrczptsbnd
123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO

PODZIĘKOWANIA

BŁOGOSŁAWIEŃSTWO

AKT ZAWIERZENIA GRUPY

SONDA
Czy Polacy wystarczająco pielęgnują pamięć św. Jana Pawła II
TAK
NIE

Wyniki
WAŻNE STRONY

KONTO UŻYTKOWNIKA
Witaj,
nie jesteś zalogowany.

Zaloguj się
Grupa "Santo Subito" - Parafia Św. Ojca Pio w Warszawie
ul. Rybałtów 25 - tel. Maciek 607-370-111, Piotr 604-280-522
e-mail: maciej.tc@gmail.com, popoinke@gmail.com
Informacje działają w oparciu o system CMS Webman
Generowanie strony [s]: 0.0541