Śladami Karola Wojtyły na Warmii i Mazurach
wyjazd Santo Subito 14-15 września 2019 r.
zebrała Monika Motas-Piotrowska
1. Karol Wojtyła a kajaki, spływ Łyną w 1958 r.
1/ Karol Wojtyła był pasjonatem kajaków, nie tylko gór i nart. Jego kajak (czy jeden z jego kajaków) zwał się podobno wdzięcznie „kalosz”.
Oto spis niektórych spływów kajakowych (nie tylko warmińsko-mazurskich) księdza, biskupa i kardynała Wojtyły:
- 1953 (sierpień) — Brda
- 1954 (lipiec) — Wigry—Czarna Hańcza —Kanał Augustowski
- 1955 (lipiec/sierpień) — Drawa i Płociczna
- 1956 (lipiec) — Wda—Czarna Woda—Wisła
- 1957 (1-15 sierpnia) – Krutynia i Pisa
- 1958 (sierpień) — Łyna
- 1959 (lipiec/sierpień) — Kanał Elbląsko-Ostródzki
- 1960 (lipiec/sierpień) — Obra i Gwda
- 1962 (sierpień) — Rega
- 1964 (lipiec) — Słupia
- 1966 i 1972 (lipiec) — Brda
- 1978 (lipiec) — Rurzyca i jezioro Krępsko
Pływał zazwyczaj z grupą, ale zdarzało się, że i sam.
Na każdą wyprawę zabierał ze sobą „turystyczny sprzęt liturgiczny w postaci relikwiarza, skręcanego z dwóch części kielicha, małego mosiężnego krzyża, dwóch plastikowych ampułek na wino i wodę, srebrnej małej tacki, dwóch pudełeczek na hostię i komunikanty, dzwoneczka. Do tego dochodziły szaty liturgiczne z lekkich materiałów i tenisówki. Każdy dzień zaczynał od mszy świętej przy polowym ołtarzu, który budowano z kajaków i wioseł, a kończył śpiewami i modlitwą przy ognisku. Na zakończenie spływu odbywało się jego podsumowanie, prowadzone przez KW.
2/ Rzeka Łyna – to najważniejszy dopływ Pregoły (rzeka w rosyjskim obwodzie kaliningradzkim, uchodzi do Zalewu Wiślanego). Niedaleko miasta Nidzicy położona jest urokliwa wieś Łyna. Obok niej znajduje się rezerwat źródeł rz. Łyny, malowniczy, zjawisko erozji wstecznej.
Wspomnienie osobiste MMP: w latach 50.tych XX w. mój stryj z żoną byli nauczycielami w Łynie przez ok 10 lat. W pobliskiej wsi Orłowo mamy rodzinnie kilka domków, spędzam tam część urlopu. W latach 80.tych w Orłowie pracowała przedszkolanka – dawna wychowanka ks. Karola Wojtyły „Wujka”, opowiadała moim rodzicom o górskich z nim wędrówkach i spływach.
Najbardziej popularna baśń o powstaniu rzeki Łyny: stary rybak złowił w sieć króla jezior, ten za wypuszczenie obiecał za żonę swoją ukochaną najmłodszą córkę o imieniu Łyna Jaśkowi – którego stary rybak wychowywał. Młodzi się spotkali i bardzo pokochali. Jaśka kiedyś przygniotło drzewo i umierał – Łyna wróciła do pałacu ojca, tam rosło cudowne ziele, po zerwaniu ziela i wymówieniu zaklęcia Jan został uzdrowiony. Ale za to, że Łyna wróciła do jeziora, co było zabronione – musiała ponieść karę – została zamieniona w rzekę. Jako rzeka oplotła ziemię, która kochała, licznymi zakolami. A Jasiek stał się wierzbą szumiącą na ukochaną rzeką Łyną. Inne jego imię: Dobrek, Dobrzyń (od: dobry); istnieje miejscowość Dobrzyń niedaleko wsi Łyny.
3/ Spływ Łyną 4-18 sierpniu 1958 r.
Krążą różne opowieści, różniące się bardzo szczegółami, jak to Karol Wojtyła został biskupem. Ograniczmy się do relacji najbardziej zainteresowanego.
Fragmenty wspomnień JPII z „Wstańcie, chodźmy!” (2004), ss. 13-17:
Wezwanie
Jest rok 1958. Jestem w pociągu jadącym w stronę Olsztyna z grupą kajakową. Zaczynamy program wakacyjny, który się przyjął od 1953 roku: część wakacji spędzaliśmy w górach, najczęściej w Bieszczadach, a część na jeziorach mazurskich. Naszym celem była rzeka Łyna. Dlatego właśnie – było to w lipcu (zgodnie z innymi źródłami był to sierpień) – jesteśmy w pociągu jadącym do Olsztyna. Mówię do tzw. „admirała” – o ile pamiętam, był nim wówczas Zdzisław Heydel (może Gabriel Turowski?): „Zdzisiu, będę musiał wyłączyć się z kajaków, bo otrzymałem wezwanie od Księdza Prymasa (od śmierci kardynała Augusta Hlonda w roku 1948 był nim kardynał Stefan Wyszyński) i muszę się do niego zgłosić”.
Na to „admirał”: „Zrobi się”.
Tak też, kiedy nadszedł wyznaczony dzień, odbiliśmy od grupy, aby dotrzeć do najbliższej stacji kolejowej – do Olsztynka. Wiedząc o konieczności stawienia się u Księdza Prymasa w czasie spływu na Łynie, przezornie zostawiłem w Warszawie u znajomych odświętną sutannę. Trudno było iść do Prymasa w tej, której używałem w czasie wypraw kajakowych (na wycieczki zawsze woziłem ze sobą sutannę i komplet ornatów, by odprawiać Mszę św.).
Tak więc naprzód ruszyliśmy kajakiem po falach rzeki, a potem ciężarówką, która wiozła wory z mąką, i tak dotarłem do Olsztynka. Pociąg do Warszawy odchodził późno w nocy. Zabrałem więc ze sobą śpiwór, myśląc, że w oczekiwaniu na pociąg trochę się zdrzemnę i poproszę kogoś, żeby mnie obudził. Nie było jednak takiej potrzeby, bo wcale nie zasnąłem.
W Warszawie zgłosiłem się na ulicę na oznaczoną godzinę. Na miejscu stwierdziłem, że razem ze mną byli wezwani trzej inni księża: Ślązak, ks. Wilhelm Pluta, proboszcz z Bochni w diecezji tarnowskiej ks. Michał Blecharczyk i ks. Józef Drzazga z Lublina. Z początku nie zwróciłem uwagi na ten zbieg okoliczności. Później zrozumiałem, że oni zostali wezwani w tym samym celu, co ja.
Kiedy wszedłem do gabinetu Ks. Prymasa, usłyszałem od niego, że Ojciec Święty mianował mnie biskupem pomocniczym arcybiskupa Krakowa. W lutym w tym samym roku (1958) zmarł ks. Stanisław Rospond, który przez wiele lat był biskupem pomocniczym w Krakowie w czasie ordynariatu księcia metropolity kardynała Adama Stefana Sapiehy.
Słysząc słowa Ks. Prymasa zwiastujące mi decyzję Stolicy Apostolskiej, powiedziałem: „Eminencjo, ja jestem za młody, mam dopiero 38 lat”.
Ale Prymas na to: „To jest taka słabość, z której się szybko leczymy. Proszę się nie sprzeciwiać woli Ojca Świętego”.
Więc powiedziałem jedno słowo: „Przyjmuję”. „No, to pójdziemy na obiad”, zakończył Prymas.
Zaprosił nas wszystkich czterech na obiad. (…) Ksiądz Józef Drzazga został mianowany biskupem pomocniczym w Lublinie (w późniejszych latach przeszedł do Olsztyna).
(…) Po zakończeniu tej tak ważnej w moim życiu audiencji zrozumiałem, że nie mogę w tej chwili wracać do przyjaciół na kajaki; musiałem naprzód pojechać do Krakowa i zawiadomić ks. arcybiskupa Eugeniusza Baziaka, mojego ordynariusza. Oczekując na nocny pociąg do Krakowa, wiele godzin modliłem się w kaplicy sióstr urszulanek w Warszawie przy ulicy Wiślanej.
(…) Następnego dnia zgłosiłem się zatem do księdza arcybiskupa Eugeniusza Baziaka na ulicę Franciszkańską 3 i wręczyłem mu list od Ks. Prymasa. Pamiętam jak dziś, że Arcybiskup wziął mnie pod rękę i wyprowadził do poczekalni, gdzie siedzieli księża, i powiedział: Habemus papam. W świetle późniejszych wydarzeń można powiedzieć, że były to słowa prorocze.
Mówię do Ks. Arcybiskupa, że pragnę wrócić na Mazury do opuszczonej grupy przyjaciół płynących kajakami na Łynie. Odpowiedział: „To już chyba nie wypada”.
Dosyć tym zmartwiony, poszedłem do kościoła franciszkanów i odprawiłem Drogę krzyżową przy stacjach malowanych przez Józefa Mehoffera. Chętnie tam chodziłem na Drogę krzyżową, bo te stacje są oryginalne, nowoczesne. Potem jeszcze raz wróciłem do arcybiskupa Baziaka ponawiając moją prośbę. Powiedziałem: „Proszę jednak pozwolić mi, abym mógł wrócić na Mazury”.
Tym razem odpowiedział: „Bardzo proszę; bardzo proszę. Ale proszę – dorzucił z uśmiechem – wrócić na konsekrację”.
Zatem jeszcze tego wieczora wsiadłem znowu do pociągu w kierunku Olsztyna. Miałem przy sobie książkę Hemingwaya Stary człowiek i morze. Czytałem ją całą noc, jedynie na chwilę zapadając w drzemkę. Czułem się jakoś dziwnie…
Kiedy przyjechałem do Olsztyna, była w nim już moja grupa, która dobiła tam płynąc kajakami po rzece Łyna. „Admirał” wyszedł po mnie na stację i mówi mi: „I co, został Wujek biskupem?”
A ja na to, że tak. A on: „Żeby mnie…, tak sobie w duchu myślałem i tego Wujkowi życzyłem”.
Istotnie nie tak dawno, kiedy obchodziłem dziesięciolecie kapłaństwa, on życzył mi tego. W dniu nominacji biskupiej miałem niespełna dwanaście lat kapłaństwa.
Spałem mało i kiedy dotarłem na miejsce, byłem zmęczony. Najpierw jednak, zanim poszedłem odpocząć, udałem się do kościoła, aby odprawić Mszę św. W kościele tym był wtedy duszpasterzem akademickim późniejszy biskup, ksiądz Ignacy Tokarczuk. Kiedy przespawszy się trochę, obudziłem się, okazało się, że wieść już się rozeszła, bo ksiądz Tokarczuk powiedział do mnie: „A, nowy biskup, gratuluję!”
Uśmiechnąłem się i poszedłem do grupy kajakowych przyjaciół. Gdy jednak siadłem do wiosła, było mi znów jakoś dziwnie. (…) Myślałem też, że może te kajaki są już ostatni raz. Potem jednak, muszę zaraz przyznać, okazało się, że jeszcze wiele razy pływałem, nabierając sił w kajaku na wodach rzek i jezior Mazowsza. Faktycznie, aż do 1978 roku.
Po zakończeniu tego spływu biskup nominat, ks. profesor K. Wojtyła brał udział w tzw. wczasach filozoficznych, organizowanych przez KUL w Świętej Lipce. Przybyła tam młodzież z Wrocławia, Warszawy, Białegostoku, Łodzi i Lublina. Dyskusja na jednym ze spotkań skoncentrowała się wokół fragmentu maszynopisu przyszłej książki Miłość i odpowiedzialność.
Mieszkańcy Olsztynka nie zapomnieli o tym, że na mazurskiej ziemi przebywał przyszły papież. Nazwali ulicę przy dworcu imieniem Jana Pawła II, a na skwerze przed budynkiem kolejowym ustawili głaz, na którym znalazła się tablica pamiątkowa, z fragmentem wspomnień dotyczącym wydarzeń z sierpnia 1958 r. Tablica z informacją o kajakowym spływie, w którym brał udział Karol Wojtyła, jest również umieszczona (od 2001 r.) na zewnętrznej ścianie kościoła pw. św. M. Kolbego w Kurkach, miejscowości, do której dopłynął ks. Wojtyła kajakiem przed przesiadką na ciężarówkę jadącą do Olsztynka…
4/ Karol Wojtyła dwa razy pływał po Jezioraku. Pierwszy raz w 1959 r. z grupą kajakowiczów. Drugi raz samotnie, między 9 a 20 lipca 1973 r., już jako kardynał. Odwiedził wtedy ks. Stanisława Grabowskiego, emerytowanego kapłana Archidiecezji Krakowskiej, mieszkającego nad brzegiem Jezioraka. To wówczas Kardynał został pozbawiony kajaka.
W trakcie I Pielgrzymki do Ojczyzny w 1979 r., podczas jednego ze spotkań z młodzieżą w Gnieźnie, Jan Paweł II powiedział, że swojej łodzi nie zostawił ani w Krakowie, ani w Wadowicach, lecz w lasach, nad jeziorami. "Moi Drodzy! jak ktoś z Was ten kajak znajdzie, może nim jeździć do końca życia ...!”
Innym razem, już podczas przedostatniej Pielgrzymki do Polski, 6 czerwca 1999 r. (20 lat później), w Elblągu, wspomniał o tym, że odbył tu spływ po Kanale Elbląskim i Jezioraku, gdzie miał dość przykre zdarzenie, a mianowicie został ukradziony mu kajak, na którym pływał. Mówił o tym z wielkim humorem i uśmiech pojawił się na twarzach wszystkich obecnych.
2. Posługa duszpasterska, biskup, papież
1/ Od 1959 r., jako członek Episkopatu Polski, ks. biskup Karol Wojtyła brał udział we wszystkich ważnych wydarzeniach, nie tylko dotyczących Kościoła. Tak więc 20 sierpnia 1959 r. uczestniczył w posiedzeniu Komisji Duszpasterskiej Episkopatu, która obradowała w budynku seminarium Duchownego Hosianum w Olsztynie przy ulicy Mariańskiej 3. Poza wystąpieniami biskupów: Bolesława Kominka („Odrodzenie parafii w świetle wypowiedzi papieskich i nauki Kościoła”) oraz Czesława Kaczmarka („Rola liturgii i sakramentów w odnowie duchowej parafii”) przedstawił temat: „Charakterystyka trudności i napięcia w dzisiejszym duszpasterstwie parafialnym”.
Po kilku latach, 20 czerwca 1965 r. w Olsztynie, już jako arcybiskup Krakowa, uczestnicząc w uroczystościach 20-lecia ustanowienia polskiej administracji katolickiej na Ziemiach Zachodnich i Północnych, wygłosił dłuższe przemówienie na temat związków Warmii z Krakowem. Mówił wówczas, iż pomiędzy Krakowem a Warmią prowadził historyczny szlak. Był to szlak wiary i szlak kultury polskiej. Punktem wyjścia dla tego szlaku stał się przede wszystkim Uniwersytet Krakowski, założony w 1364 r. przez króla Kazimierza Wielkiego, a potem odnowiony i rozbudowany przez jego wnuczkę, Sługę Bożą królową Jadwigę. Tamtędy z Krakowa na Warmię przyszedł wielki geniusz, którego wydał nasz naród. Przyszedł on z Warmii do Krakowa, Mikołaj Kopernik, posłany przez swego stryja biskupa Łukasza Waczenrode. To geniusz Kopernika wyznaczył szlak pomiędzy Krakowem a Warmią. To astronomia XV wieczna Uniwersytetu Krakowskiego zaowocowała tu na Warmii, w dziele tego wielkiego, największego swojego ucznia. A oprócz tego na tym szlaku, który prowadził od Krakowa, przyszli liczni biskupi, którzy byli uczniami Uniwersytetu Krakowskiego. Tędy szedł i Dantyszek, i Hozjusz, i Kromer, i potem bratanek króla Stefana Batorego, Andrzej kardynał Batory. Arcybiskup Wojtyła przypomniał wielkiego humanistę Eneasza Piccolominiego, którego w 1457 r. Kapituła Warmińska obrała w Głogówku na Śląsku biskupem warmińskim. Ten wybór zatwierdził papież Kalikst III, ale nie uznał go polski król Kazimierz Jagiellończyk. Przez to nominat nie mógł objąć rządów w diecezji. W tym samym 1457 r. papież mianował tego biskupa warmińskiego kardynałem. Po śmierci papieża Kaliksta III kardynał E. Piccolomini został wybrany papieżem, przyjął imię Piusa II. W przemówieniu swoim arcybiskup Wojtyła stwierdził, że stosunki między Uniwersytetem Jagiellońskim a Warmią potwierdzały „obecność Polski” wśród ludności ówczesnej i współczesnej, potwierdzały prawo moralne Polski do tych ziem, świadczą o prawie Polski do tworzenia na Warmii życia duchowego przez własną polską hierarchię kościelną (takich argumentów wcześniej nikt nie podnosił).
Arcybiskup Karol Wojtyła brał udział w uroczystościach milenijnych 18 czerwca 1966 r. w Olsztynie. O godzinie 19-tej celebrował Mszę św. we współkatedrze św. Jakuba. W czasie powitania biskup Józef Drzazga wyraził ubolewanie z powodu zarekwirowania Obrazu Matki Bożej Nawiedzenia, który został odstawiony przez służby specjalne bezpośrednio do Fromborka. Następnego dnia rano odprawił Mszę św. w kościele św. Józefa i wygłosił homilię. Potem udał się do Fromborka, gdzie świętowano tysiąclecie przyjęcia Chrztu przez Polskę.
Następnie 10 września 1967 r., już jako kardynał, brał udział wraz z Prymasem Polski ks. kardynałem Stefanem Wyszyńskim w uroczystościach koronacji obrazu Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. 11 czerwca 1968 r. był głównym celebransem podczas Mszy św. kiedy Prymas Polski dokonywał koronacji Obrazu Matki Bożej Świętolipskiej.
16 czerwca 1973 r. brał udział w Plenarnej Konferencja Episkopatu, która odbyła się tym razem w domu księży Werbistów w Pieniężnie, a po południu tego samego dnia urządzono wieczornicę z okazji półwiecza obecności Werbistów w tej osadzie. Następnego dnia jako przewodniczący kościelnej Komisji obchodów 500-lecia urodzin Mikołaja Kopernika brał udział celebrowanej we Mszy św. i sesji naukowej we Fromborku, a po południu odwiedził w Bartoszycach alumnów seminariów duchownych wcielonych do wojska. Po raz drugi zawitał do Bartoszyc 22 czerwca 1975 r., a wcześniej także w Pieniężnie udzielił święceń kapłańskich dziesięciu zakonnikom.
W 1977 r. dwa razy będzie gościł na Warmii. Pierwszy raz, jako przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. Nauki, kierował obradami IV Ogólnopolskiego Kongresu Mariologicznego i Maryjnego w Olsztynie. Tego dnia rano odprawił we współkatedrze Mszę św. za duszę ks. Augustyna Weichsla proboszcza sanktuarium gietrzwałdzkiego, kiedy miały miejsce Objawienia Matki Bożej, a później w kościele NSPJ przewodniczył obradom. Kongres uchwalił rezolucję, w której prosił biskupa warmińskiego, aby mocą zwyczajnego swego urzędu pasterskiego potwierdził stuletni kult Matki Bożej w Gietrzwałdzie i wiarygodność objawień, stojących u jego podstaw. Za odpowiedni dzień ogłoszenia tego dekretu uczestnicy Kongresu uznali centralne uroczystości Maryjne w Gietrzwałdzie 11 września 1977 r. Właśnie tego dnia Księdzu Kardynałowi przyszło w zastępstwie chorego Prymasa Tysiąclecia przewodniczyć uroczystościom stulecia tych objawień. Podczas sumy koncelebrowanej przez księży biskupów i przedstawicieli duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego wygłosił homilię. Nawiązał w niej do historycznego wydarzenia jakim były objawienia, mówił o odpowiedzialności, wolności i szacunku dla słowa, będącego zewnętrznym przejawem wewnętrznych przekonań. Żadna władza nie może krępować człowieka w tym, co jest istotnym elementem jego ducha. Stwierdził, że słowa Matki Najświętszej skierowane do dziewcząt polskich: Nie smućcie się, bo Ja zawsze będę przy was – są nadal bardzo aktualne.
Ostatnia wizyta na Warmii przed pamiętnym konklawe po śmierci Jana Pawła I, miała miejsce 15 września 1978 r. Przewodniczył wtedy w olsztyńskiej współkatedrze nabożeństwu żałobnemu po śmierci biskupa warmińskiego ks. dr Józefa Drzazgi. W przemówieniu żałobnym wspomniał dzień sprzed 20 laty kiedy wspólnie odbierali z rąk Prymasa Polski nominacje biskupie. On do Krakowa, a ks. Drzazga przyjechał do Olsztyna, aby u boku biskupa Tomasza Wilczyńskiego oddać swoje siły i serce Kościołowi na Warmii. Powiedział wówczas: Warmiacy uważali go za swojego. Widocznie umiał dostosować się do tej apostolskiej doktryny św. Pawła, który naucza, stałem się Żydom Żydem, Grekom Grekiem – stałem się Lublinowi lubliniakiem, a Warmii warmiakiem. Stał się więc biskup Józef jako biskup naprzód pomocniczy, potem następca swoje poprzednika, stał się dla ludu Bożego tej ziemi i dla tych, którzy tu dawno mieszkali i dla tych, którzy świeżo tutaj przybyli, stał się pasterzem, bratem, ojcem, tym wszystkim kim powinien być biskup. I tak, wchodząc tutaj, dane mu było doczekać wyniku procesów kanonicznych, procesów normalizacji kanonicznej, które się tutaj dokonywały, dane mu było doczekać tego, że stał się od 1972 r. znów ordynariuszem, biskupem rezydencjalnym. Polakiem pierwszym (na tym stanowisku) po wielu dziesiątkach lat.
2/ Po konklawe papież Jan Paweł II wyszedł na balkon, pozdrowił tłum i przemówił po włosku: "Przybywam z dalekiego kraju, z dalekiego, lecz zawsze tak bliskiego przez łączność w wierze i tradycji chrześcijańskiej". Niedługo po tym, swoim młodym przyjaciołom, z którymi pływał po polskich rzekach i kanałach, powiedział, że: "przesiadł się z kajaka na Łódź Piotrową".
19 czerwca 1983 r. na wałach Jasnej Góry dokonał koronacji Obrazu Matki Bożej Pokoju w Stoczku. O cudownym obrazie ze Stoczka Papież Polak powiedział: „Tym aktem wyrażam dziękczynienie Matce Pokoju za trzysta z górą lat opieki nad świętą Warmią, która na przestrzeni dziejów i zmiennych losów historii dochowała wierności Chrystusowi i Jego Kościołowi”. Przypomniał też o uwięzieniu w Stoczku kardynała Stefana Wyszyńskiego i jego oddaniu Matce Najświętszej. Patrząc na różaniec – wotum, wiszący na obrazie, Papież podarował także od siebie różaniec mówiąc: Wyproście pokój dla całej ziemi!
Papież pielgrzymował 5 czerwca 1991 r. do Olsztyna, osiem lat później 6 czerwca 1999 r. do Elbląga i po dwóch dniach do Ełku. W każdym z miast podkreślał swoją łączność z tą ziemią. W Olsztynie dziękował Warmii za papieża: „Stoi przed wami papież, który naprawdę bardzo wiele zawdzięcza Warmii, bardzo wiele zawdzięcza tej przyrodzie i bardzo wiele zawdzięcza ludziom tego kraju”. W Elblągu mówił: „Dla mnie miasto Elbląg i Kanał Elbląski kojarzy się ze sportem, doświadczeniem sportowym. Nie wiem ile lat temu, ale pamiętam, ze ostatni raz byłem tutaj ażeby rozpocząć spływ po kanale elbląskim i przez jezioro.” W Ełku zaś powiedział o tej ziemi: „jest mi ona znana i bliska. Niejednokrotnie ja nawiedzałem, szukając tu także odpoczynku, zwłaszcza na wspaniałych jeziorach waszej ziemi. Miałem wtedy możliwość podziwiać bogactwo przyrody tego zakątka ojczyzny i cieszyć się spokojem jezior i lasów.”
Każde spotkanie z wiernymi było inne. W Olsztynie podczas IV Pielgrzymki do Polski, w której podjął tematykę Dekalogu i przez to ta pielgrzymka nabrała charakteru wielkich narodowych rekolekcji, Jan Paweł II podjął kwestie związane z ósmym przykazaniem: „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”. Mówił o prawdzie stanowiącej ostatecznie dobro, o kłamstwie i fałszu, które są złem, wzywał do odkłamania naszego życia publicznego. Dokładnie po ośmiu latach w Elblągu Jan Paweł II w inny sposób w swojej homilii nawiązał do Dekalogu. Mówił o zrębie moralności danej człowiekowi przez Boga w postaci dziesięciu przykazań. Zostały one nadane ku pożytkowi człowieka, dla jego dobra osobistego, rodzinnego i społecznego. Stanowią one dźwignię człowieka. Stanowią one drogę człowieka. Sam porządek materialny jest niewystarczający. Życie człowieka musi być wzbogacone przez porządek nadprzyrodzony. Przez ten porządek życie nabiera nowego sensu, człowiek staje się doskonalszy. Nabiera przy tym blasku dzięki mocom i wartościom nadprzyrodzonym. W Elblągu spotkali się z Papieżem absolwenci Instytutu Kultury Chrześcijańskiej z Olsztyna, z jego założycielem i pierwszym dyrektorem ks. profesorem dr. hab. Marianem Borzyszkowskim (1936-2001), któremu to instytutowi właśnie patronuje Jan Paweł II.
W Ełku z kolei w homilii zwracał uwagę na ubogich. Powiedział na dawnym placu Sapera, który został przemianowany na plac Jana Pawła II: „Krzyk i wołanie biednych domaga się od nas konkretnej i wielkodusznej odpowiedzi. Domaga się gotowości służenia bliźniemu. Jesteśmy wzywani przez Chrystusa. Wciąż jesteśmy wzywani, każdy na inny sposób. Na różnych miejscach bowiem cierpi człowiek i wołają o człowieka. Potrzebuje jego obecności, potrzebuje jego pomocy. Jakże ważna jest ta obecność ludzkiego serca i ludzkiej solidarności.” Papież wołał: „Nie zatwardzajmy serc, gdy słyszymy krzyk biednych. Starajmy się usłyszeć to wołanie.” W końcu życzył odwagi: „Przyszłość należy do was, zawsze z Chrystusem i Jego Matką. Idźcie ku tej przyszłości, świadomi swych sił, jakie macie w sobie.”
Następnego dnia pielgrzymki 9 czerwca 1999 r. wypoczywał nad Jeziorem Wigry. Na regenerację sił wybrano dla Papieża pięknie położony pokamedulski klasztor w Wigrach. Papież odwiedził rolniczą rodzinę Milewskich we wsi Leszczewo. Nawiedził kościół Matki Boskiej Studzieniczańskiej koło Augustowa oraz kaplicę Miłosierdzia Bożego i Dom Katechetyczny swego imienia w niedalekiej Gorczycy. Popłynął również statkiem Żeglugi Augustowskiej szlakiem swoich młodzieńczych wypraw kajakowych po Czarnej Hańczy (część Spływu Krutynią).
3. Cytaty
Zacząłem jako kapłan, i to kapłan pracujący naukowo (ta okoliczność jest ważna), uprawiać turystykę dla wypoczynku. Wkrótce jednak zorientowałem się, że wypoczynek ten można wykorzystać, jeżeli nie bardziej po kapłańsku, to z pewnością bardziej po duszpastersku. Oto istnieją młodzi ludzie, którzy nie tylko jeżdżą na nartach, wędrują po górach i szosach (rowery) i pływają kajakami po naszych wspaniałych północnych jeziorach, ale również uczestniczą we Mszy św., i to nie tylko z obowiązku raz w niedzielę, oraz przystępują do Komunii św. Ludzie ci – dodajmy – przyciągają się wzajemnie i nawet mimo woli szukają sobie podobnych, nie tylko świeckich (w grę wchodzą dziewczęta i chłopcy – ci młodzi ludzie myślą bowiem o zakładaniu rodzin w perspektywie kilku lat), ale również wśród księży. Obecność kapłana ułatwia przecież dalekie wędrówki po odludnych Bieszczadach albo też zapadanie w głuszę puszcz nad Brdą. Tam się wypoczywa po całym roku męczącej, nerwowej pracy na uczelni albo w biurze projektów czy w szpitalu, a chyba podobnie po roku w konfesjonale, na ambonie, na katedrze uniwersyteckiej. Wypoczywa się prawdziwie i do dna przez kontakt z przyrodą, której nie można podpatrzeć na żywo i w całej pełni poprzez werandy wczasowych domów czy nawet hoteli i schronisk turystycznych.
… ktoś mógłby pomyśleć, że duszpasterstwo akademickie to tylko chodzenie na wycieczki, wyprawy na kajakach. To jest bardzo błędny pogląd, bo wielu ludzi uprawia turystykę, a z tego jeszcze całkiem nie wynika duszpasterstwo. Natomiast dla nas, dla księdza biskupa Jana (Pietraszki) i dla mnie, we wczesnych latach pięćdziesiątych stało się rzeczą jasną, że jeżeli to duszpasterstwo ma sięgać w różne wymiary życia młodych ludzi, studentów, to nie może się kończyć tylko na kościele, musi szukać sobie jeszcze innych terenów. Dzisiaj to jest prawda powszechnie znana, dzisiaj ten styl życia i styl działalności duszpasterstwa akademickiego jest powszechnie przyjęty. Ale wtedy to były początki.
Pragnę podkreślić, że nieraz w ciągu tych lat nachodziła mnie myśl, czy korzystając z różnych sposobności do uprawiania duszpasterstwa turystycznego, nie rozmieniam jakoś swojego kapłaństwa na drobne – cóż to jest w porównaniu z działalnością misjonarza czy nawet zwykłego wikarego. Zawsze jednak po długiej refleksji, po dniach skupienia i modlitwie dochodziłem do wniosku, że mogę, a nawet powinienem to czynić, jest to bowiem wbrew pozorom działalność kapłańska, może nawet wręcz pionierska.
Wiem, że dzieci, a czasem już i wnuki, wchodzą w ślady swoich rodziców. Kiedy czytam na przykład przysłane przez nich opisy wypraw kajakowych, widzę, jak bardzo w nich trwa i rozwija się to, co zostało wypracowane przez pokolenie ich ojców i dziadków. Tak więc poprzez drugie i trzecie pokolenie znajdujemy odpowiedź na to pytanie, które stawialiśmy sobie w latach pięćdziesiątych: jak przeżyć – w tych nowych warunkach, pod presją ustroju marksistowskiego – jak przeżyć życie ludzkie tak, by było ono autentyczne, godne naszego dziedzictwa jako Polaków i chrześcijan, aby było szlachetne i dobre, otwarte ku Bogu i ku ludziom?
… na pagórkach rozłożona jest ziemia warmińska pośród tylu, tylu jezior. (…) mam dług wdzięczności wobec tej ziemi, która tyle razy, przez tyle lat udzielała mi schronienia, odpoczynku, dawała mi możliwość nabrania sił wewnętrznych, uspokojenia. To jest wielkie dobrodziejstwo tej ziemi, tych lasów, tych jezior, z którego korzystałem i które na pewno do dzisiaj jeszcze mi pomaga.
Niech Bóg zachowa ten wielki skarbiec pięknej przyrody warmińskiej, pojezierza, lasów. Niech Bóg zachowa ten wielki skarbiec. Nie dajcie go nigdy w żaden sposób zniszczyć, czy nawet uszkodzić, bo to jest wielkie dobrodziejstwo.
wybrane z „Autobiografii”, Wydawnictwo Literackie, 2005
|