Wniebogłosy
Ta wariatka
w słomkowym kapeluszu
zawsze śpiewała najgłośniej
zagłuszała siedzących
w ławkach z przodu i za nią
krzywili się wierni
na te wniebogłosy
Drzeć się, by wszyscy słyszeli?
Ze strachu drżało sklepienie kościoła
(wiem już, skąd te pęknięcia na stiukach)
ścigałam się z nią w śpiewach
mój głos srebrzysty czysty
i bez nuty fałszu
nie miał siły przebicia
choć wzmacniał go mikrofon
Ze mszy na mszę
drażniła mnie coraz bardziej
– Porozmawiam z księdzem Ignacym,
niech zwróci uwagę – pomyślałam
I pewnej niedzieli
głos uwiązł mi w krtani
zadławił szyję
zasznurował usta
– Wielbię Ciebie w każdym momencie
o Żywy Chlebie nasz w tym Sakramencie –
głos wariatki z dołu
wzlatywał na chóry
srebrzył się i perlił
w oknach malował witraże
a na ścianach freski
ulatywał przez lukarny
wbiegał schodami na dzwonnicę
i w niebo
w niebo
głos
Przyjąłeś go Panie
Danuta Bolikowska
|