Zebraliśmy się przy kościele Św. O. Pio o godz.10.00. Większość była „zroweryzowana”, ale był też transport samochodowy (co pozwoliło na zabranie rzeczy pozagabarytowych, trudnych do przewiezienia na rowerze). Dołączyły do nas dwie nowe osoby: Ela i Renata. To wspaniale, że przybywają nam nowi członkowie, bo oznacza to, że jesteśmy potrzebni i że ludzie chcą się identyfikować z naszą Grupą Santo Subito.
Przed wyjazdem na majówkę spotkaliśmy się z Patrycją, wychowanką Państwowego Domu Dziecka w Pyrach i jej opiekunem, Andrzejem Wróblewskim. Patrycja przyjechała specjalnie, aby podziękować członkom grupy za udzieloną jej pomoc finansową (dokonaną w ramach odpisu 1% podatku). Dzięki temu stypendium Patrycja może kontynuować naukę na uczelni wyższej. Ponieważ Patrycji udało się uzyskać mieszkanie, choć w stanie wymagającym remontu, dziękując wszystkim ofiarodawcom zapowiedziała zaproszenie na parapetówkę.
Po raz pierwszy wyglądaliśmy jak grupa: Maciek zamówił koszulki z logo Santo Subito. Wszyscy chętnie przebrali się i zostało to uwiecznione na wspólnej fotografii.
Tuż przed odjazdem do Lasku Bielańskiego odmówiliśmy z ks. Bartoszem krótką modlitwę i ruszyliśmy ochoczo w kierunku stacji metra Kabaty (do lasku dojechaliśmy z rowerami właśnie metrem, tak było najłatwiej).
Rolę przewodnika po Lasku Bielańskim i po kościele oo. Kamedułów objął ks. Bartosz. Opowiedział pokrótce historię kościoła i pokazał nam wiele ciekawostek, o których nie wspominają przewodniki turystyczne. Przed wejściem do kościoła czekała na dzieci atrakcja, w postaci ślicznego kłapoucha w zagrodzie. Kiedy nacieszyły już nim oczy, mogliśmy przejść do poważniejszej części programu, tzn. do zwiedzenia kościoła i katakumb. Po otwarciu kościelnych wrót poczuliśmy zapach historii. Gdyby te mury, obrazy mogły przemówić, nie wyszlibyśmy do wieczora. Kościół jest uroczy, posiada magię miejsca sakralnego. Przepiękny, aczkolwiek surowy wystrój wnętrza stwarza atmosferę do modlitwy i przemyśleń, zaś wystawione przy ołtarzu relikwiarze ze szczątkami oo. Kamedułów i podziemia, w których spoczywają ich prochy zdają się przypominać: memento mori…
Ksiądz Bartosz zadał sobie sporo trudu, żeby przygotować dla nas interesujący opis miejsca i różne ciekawostki np.wskazał miejsce spoczynku serca króla Władysława IV – wmurowane w ścianie po lewej stronie i ukryte za obrazem z wizerunkiem króla. Dla dzieci największą atrakcją było zejście do zabytkowych podziemi. Po historycznych, krętych i zdradliwych schodach zeszliśmy do katakumb. Mroczne sale, przerobione na klubo-teatro-kawiarnię (siedziba Fundacji Akogo?) też zrobiły wrażenie. Stąpaliśmy po oryginalnych posadzkach, otwarto przed nami autentyczne wierzeje, za którymi znajdowały się krypty, w których chowano dawnych mieszkańców – ojców Kamedułów. Niestety historia nie chce tak łatwo zdradzić swoich tajemnic z minionych wieków. Zamazane i prawie nieczytelne litery z przodu krypt intrygowały.
Po zwiedzeniu podziemi skierowaliśmy się do bocznej kaplicy, w której ksiądz Bartosz odprawił mszę św. w dwóch intencjach (nieprzypadkowo właśnie w takich). Pierwsza dotyczyła rocznicy zamachu na życie papieża Jana Pawła II, a druga przepowiedni fatimskich. Ania przygotowała przepiękne modlitwy powszechne. Schola dziecięca z Maćkiem oprawiła to spotkanie przy ołtarzu pięknym śpiewem.
Po mszy skierowaliśmy się na polanę: rozlokowaliśmy rowery, koce, plecaki, część uczestników przytaszczyła drewno na ognisko, część strugała kije do kiełbasek, młodsze dzieci rozpoczęły zabawy na świeżym powietrzu.
Potem każdy głodny został nakarmiony, napojony i dorośli zasiedli na kocach, żeby porozmawiać na temat homilii wygłoszonych przez Jana Pawła II w Fatimie 13 V 1982 w rok po zamachu, oraz w tym samym miejscu w roku 2000. Zostały one odczytana przez kilkoro osób z grupy, a potem dyskutowaliśmy na temat ich treści i niezwykłej zbieżności dat.
Nasze spotkanie przypadło w rocznicę objawienia Matki Bożej w Fatimie i zamachu na papieża Jana Pawła II. Wróciliśmy pamięcią do tamtego bolesnego 13 maja 1981 r. Maciek zastanawiał się, czy to był tylko przypadek, że dzień i godzina zamachu na papieża były tak spójne w czasie z objawieniami fatimskimi? Rozmawialiśmy o stwierdzeniu, że „inna ręka strzelała, a inna prowadziła kulę”, rozważaliśmy ogrom opieki Matki Bożej, której cały oddał się papież. Po zamachu mówiło się o 12 cudach, które się wtedy wydarzyły.
Za cud trzeba uznać błędne przeświadczenie zamachowca, że papieża chroni kamizelka kuloodporna, przez co wymierzył broń nie w serce lecz w brzuch. Gdy terrorysta oddawał strzał, Jan Paweł II poruszył dłonią. Kula trafiła najpierw w palec, zmieniła tor lotu i szczęśliwie ominęła tętnicę biodrową. Gdyby ją rozerwała, nie udałoby się utrzymać papieża przy życiu przed przyjazdem do kliniki.
Niemniej zaskakujące było zacięcie się broni po oddaniu drugiego strzału, choć zamachowiec wybrał wyjątkowo niezawodny typ broni. W dniu wyjścia z kliniki papież powiedział do bpa Pawła Hnilicy, który dostarczył mu dokumentację fatimską: „Zrozumiałem, że jedynym sposobem ocalenia świata od wojny, ocalenia od ateizmu, jest nawrócenie Rosji zgodnie z orędziem Fatimy”. 7 października 1981 r. podczas audiencji generalnej nawiązując do zamachu stwierdził: „Na nowo stałem się dłużnikiem Najświętszej Maryi Panny (...). Czyż mógłbym zapomnieć, że dokładnie w tym samym dniu i o tej samej porze co owo wydarzenie na Placu Św. Piotra, od przeszło 60 lat w Fatimie, w Portugalii, wspominane jest pierwsze pojawienie się Matki Bożej wiejskim dzieciom? Dlatego we wszystkim, co się wydarzyło tego właśnie dnia, odczuwałem tę nadzwyczajną troskę i opiekę matczyną, która okazała się silniejsza niż śmiercionośna kula”.
Ponieważ Maciek przyniósł na spotkanie książkę pt. „Biały marsz”, kilku osobom zebrało się na wspomnienia związane ze spotkaniem z Papieżem na krakowskich Błoniach. Rozmawialiśmy o tym, jak wiele ważnych dla Polski rzeczy wydarzyło się właśnie w roku 1981: rejestracja Solidarności, zamach na Papieża, wprowadzenie stanu wojennego. Niewątpliwie był to rok szczególny dla współczesnej historii Polski. Zastanawialiśmy się, jak wyglądałaby nasza obecna rzeczywistość, gdyby zamach się jednak powiódł?
Po godzinie 17 uczestnicy pikniku pod chmurką elegancko pozbierali tobołki, spakowali rzeczy na rowery i powoli, korzystając ze wspaniałej pogody, skierowali się do stacji metra na Pl. Wilsona, żeby tam wsiąść do metra i dojechać do stacji Kabaty. Obyło się bez niespodzianek. Mam nadzieję, że każdy z „majówkowiczów”, i mały i duży, wrócił zadowolony ze wspólnie spędzonego dnia. Dziękujemy Matce Bożej za wspaniałą pogodę, bo gdyby padało nie byłoby teraz czego wspominać…
Ewa Pietrucha
Sprawy organizacyjne:
Omawialiśmy sprawę pomocy matce z Konina, która wychowuje w skrajnej biedzie pięcioro dzieci. Ustaliliśmy, że do następnej soboty zbierzemy co się da: żywność, ubrania, zabawki, materiały piśmiennicze dla tej rodziny i wszystko zostanie złożone u Maćka i Wioli. Całość zostanie zawieziona do tej rodziny przez męża Eli.
Maciek wysunął propozycję założenia fundacji dot. pomocy pieniężnej dla młodzieży z biednych rodzin, która pragnie kontynuować naukę na studiach. Inicjatywa wspaniała i mamy nadzieję, że członkowie naszej grupy (i sympatycy) wesprą niejedną zdolną osobę.
Omawialiśmy też organizację pielgrzymki do Krakowa w dniach 3-4.06.2006 r. Będzie to podróż krakowskimi śladami Jana Pawła II. Ustaliliśmy harmonogram wyjazdu i rozdzieliliśmy zakres przygotowań do wyjazdu pomiędzy członków grupy.
Ostatnim tematem były sprawy organizacyjne związane z wizytą w Warszawie papieża Benedykta XVI. Na 31 zgłoszeń otrzymaliśmy 27 wejściówek (musimy to jakoś przydzielić ). Przygotujemy transparent z logo naszej grupy – przyda się może jeszcze na inne okazje.
Galeria zdjęć
|