Rzym, środa 20.10.2010 r.
Kolejny dzień naszego pielgrzymowania po Rzymie. Przy dworcu Termini wsiadamy do autobusu nr 40 i ruszamy do Watykanu. Mijamy plac Republiki, zatłoczone uliczki, przejeżdżamy mostem św. Anioła i przy via Conciliazione wysiadamy.
Jak co środę na placu św. Piotra odbywa się audiencja generalna z Ojcem Świętym. Słychać gwar różnych języków, przybywają pielgrzymi z całego świata. Czuje się podekscytowanie, radość z rychłego ujrzenia Ojca św. z bliska udziela się wszystkim. Słońce raz pokazuje się, raz chowa. Plac św. Piotra zapełnia się pielgrzymami. Są miejsca siedzące. Mamy dość dobre miejsca po prawej stronie. Ala i Sławek są bliżej ołtarza i mają okazję obserwować to niezwykłe spotkanie z innej perspektywy. Za barierkami przechadzają się, wszystko uważnie obserwujący, gwardziści szwajcarscy w pięknych, kolorowych strojach, zaprojektowanych jeszcze przez Michała Anioła.
Obok nas pielgrzymi z Indonezji, a przed nami Niemcy. Nagle na telebimach widzimy Benedykta XVI nadjeżdżającego białym, odkrytym mercedesem od lewej strony placu. Słychać okrzyki, wiwaty, widać błyski fleszy. Transparenty i baloniki podniesione nad głowami, a blisko nas łopocące biało-czerwone flagi. Po pewnej chwili widzimy nadjeżdżający samochód. Benedykt XVI stoi w samochodzie i błogosławi zgromadzonych. Obok biegną ludzie z ochrony. Podekscytowanie tłumu. Ta chwila pozostanie w nas na długo. Jest radość, okrzyki i pragnienie utrwalenia tego momentu, a w górze, nad naszymi głowami transparent Grupa Santo Subito. Jesteśmy pewni, że Benedykt XVI zauważył go. Samochód z Ojcem św. mija nas.
Za chwilę zacznie się katecheza. A niejednemu z nas nasuwa się wspomnienie Ojca św. Jana Pawła II w podobnym momencie sprzed lat…
Dzisiaj Benedykt XVI kontynuował cykl rozważań o wielkich mistyczkach z dziejów średniowiecznego Kościoła. Tym razem wspominał o św. Elżbiecie Węgierskiej, córce króla Węgier Andrzeja III i siostrzenicy św. Jadwigi Śląskiej. Również po polsku usłyszeliśmy jej krótki rys biograficzny. Podczas audiencji papież ogłosił także wyniesienie do godności kardynalskiej 24 duchownych z całego świata, a w wśród nich arcybiskupa warszawskiego Kazimierza Nycza.
Po audiencji wspólne zdjęcia na tle Bazyliki św. Piotra, na tle monumentalnej kolumnady. Kolumnada Berniniego z postaciami świętych symbolizuje dłonie Kościoła, które ogarniają świat, fascynuje pięknem i formą architektoniczną. To dzieło wielkiego artysty i architekta budzi podziw dla ludzi, którzy przed wiekami zaprojektowali i wznieśli budowlę i wspaniale skomponowali ją z monumentalną bryłą fasady Bazyliki św. Piotra. Tu, wysoko na attyce kolumnady, gdzieś wśród 140 doktorów i świętych Kościoła katolickiego, stoi posąg – polskiego świętego – dominikanina św. Jacka Odrowąża.
Po spotkaniu z Ojcem św. idziemy coś zjeść, napić się espresso czy cappuccino. Mamy nieco czasu, aby wejść w tłum na ulicy, zajrzeć do butików, posmakować atmosfery rzymskiej ulicy, a nawet napić się doskonałej wody z jednego z tysięcy rzymskich „wodopojów”. Każdy z nas na swój sposób przeżywa ten dany nam czas.
Kolejnym punktem dzisiejszego programu podążania śladami Jana Pawła II jest Bazylika św. Jana na Lateranie. Jedziemy metrem do stacji San Giovanni. Przed bazyliką spotykamy się z przewodnikiem, który przybliża nam to miejsce i jego dzieje.
Bazylika św. Jana na Leteranie, jest to właściwie bazyliką świętych Janów. Kościół został poświęcony świętym Janowi Chrzcicielowi i Janowi Ewangeliście – opowiada nam dzieje tej wspaniałej świątynii przewodnik.
To tutaj, w roku 1208 przyszedł pewien bosy młodzieniec z Asyżu prosić papieża o posłuch. Papież Innocenty III przyjął go. Bowiem w nocy miał straszny sen, widział walący się strop bazyliki i żebraka, który podtrzymywał ten strop. Rankiem papież ujrzał bosego Franciszka. Proroczy sen papieża o bogatym kościele i podtrzymujących go ubogich spełnił się; 800 lat temu powstał pierwszy żebraczy zakon i zatwierdzona została reguła ubogiego zakonu franciszkanów. Tak narodziła się w XIII w. reforma kościoła. Franciszkańscy misjonarze rozeszli się po świecie. Sam św. Franciszek jest patronem Włoch.
Bazylika św. Jana na Lateranie jest katedrą biskupa Rzymu, jedną z czterech bazylik patriarchalnych. Przez prawie tysiąc lat, aż do czasów niewoli awiniońskiej w XIV w., była siedzibą kolejnych papieży. To tutaj przybywa, każdy nowo wybrany papież w uroczystej procesji.
Lateran został spalony (1308) i ograbiony. Dlatego papież Grzegorz XI wracając z Awinionu do Rzymu w 1377 r. przeniósł siedzibę na Watykan.
Na klasycystycznej fasadzie bazyliki, zaprojektowanej przez Alessandro Galilei, poniżej gzymsu widoczny jest napis: Omnium Ecclesiarum Urbis et Orbis Mater et Caput – matka i głowa wszystkich kościołów miasta i świata. Oznacza to, że świątynia ta jest katedrąpapieży – biskupówRzymu i zwierzchników całego Kościoła. Fasadę wieńczy piętnaście siedmiometrowych figur, przedstawiających doktorów Kościoła z rzeźbąChrystusa ustawioną w centralnej części.
Pięcionawowa bazylika jest ogromna. Była kilka razy przebudowywana. Do wnętrza prowadzi pięć wejść. Środkowe drzwi liczące ponad 2 tysiące lat, zostały przeniesione z Forum Romanum z budynku Senatu Rzymskiego i są świadkiem zabójstwa Juliusza Cezara.
Drzwi od prawej stronie to Święta Brama — specjalne drzwi otwierane z okazji rozpoczęcia Roku Jubileuszowego. Wtedy wierni mogą otrzymać odpust zupełny. W okresie pomiędzy jubileuszami drzwi są zamknięte, a nawet zamurowywane, a mur jest burzony przed otwarciem następnego roku świętego. Pierwszy Rok Jubileuszowy obchodzono właśnie na Lateranie w 1300 r. Papież Jan Paweł II – podczas swego pontyfikatu – otwierał i zamykał drzwi święte we wszystkich bazylikach patriarchalnych Rzymu.
Wnętrze bazyliki imponuje swoimi rozmiarami, monumentalną architekturą. Zawiera liczne skarby sztuki i ważne świadectwa historyczne. Wspomnijmy tylko o niektórych.
Przepiękna posadzka w stylu szkoły Cosmati. Była to niezwykła rzymska rodzina. Dziedzicząc swój fach z ojca na syna, działała w XII i XIII wieku. Pozostawiła trwały ślad w setkach budowli, budując ambony, portale, schody, ale przede wszystkim posadzki. To dzięki rodzinie Cosmati, po wejściu do rzymskich kościołów pod nogami wyrasta bowiem cudowna przestrzeń. Ułożone z różnokolorowych marmurów i półszlachetnych kamieni tworzą zdumiewające kobierce, mozaiki, kompozycje, firmamenty i nieba usiane gwiazdami, kołami, wstęgami – gdzie żaden motyw się nie powtarza, gdzie wszystko jest fantazją.
A nad głowami bogato zdobiony, piękny kasetonowy strop z wizerunkami papieży, powstał dzięki Giacomo della Porta, ucznia Michała Anioła. W nawie głównej, pomiędzy filarami, w niszach stoją posągi 12 Apostołów, wykonane przez uczniów Berniniego. Nad ołtarzem głównym wznosi się gotycki baldachim, a w jego górnej części znajdują się dwa relikwiarze, dwie złote figury, w których umieszczono czaszki św. Piotra i św. Pawła – dwóch największych patronów Rzymu.
W tym niezwykłym miejscu bije również polskie serce. W jednej z kapliczek jest umieszczona kopia obrazu Czarnej Madonny.
Obok bazyliki stoi baptysterium z IV w. – chrzcielnica św. Jana. Było to najważniejsze miejsce dla pierwszych chrześcijan. To tu wprowadzano katechumenów do Kościoła. Wówczas inicjacja chrztu zawierała w sobie trzy sakramenty: chrztu, komunii i bierzmowania. A na placu wznosi się najwyższy z 13 obelisków egipskich w Rzymie. Początkowo stał przy Cirus Maximus.
Tuż przy bazylice – dawna kaplica papieska Sancta Sanctorum, w której znajduje się obraz Chrystusa. Zgodnie z legendą malować go zaczął św. Łukasz, a ukończyli aniołowie– stąd nazwa Acheiropita („nie ludzką ręką uczyniony”). I jeszcze jedno niezwykłe miejsce – Scala Santa czyli Święte Schody. Według legendy, pochodzą z pałacu Poncjusza Piłata, Jezus miał zejść po nich po procesie. 28 stopni pokrytych drewnianą wykładziną pielgrzymi pokonują na kolanach. Do Rzymu sprowadziła je matka Konstantyna Wielkiego, św. Helena, która organizowała wiele wypraw do Jerozolimy, aby odzyskać pamiątki po Chrystusie.
To tutaj, w tym szczególnym miejscu spotykamy się na Eucharystii. Podczas homilii ksiądz Piotr porównał zachowanie Przykazań Bożych do obrony Jasnej Góry. Oni byli wolni, a reszta kraju zniewolona. Zachowanie przykazań prowadzi nas do wolności. Paradoksalnie słodkie jarzmo prowadzi do wolności. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie – podsumował ksiądz Piotr swe kazanie.
Po Mszy św. śpieszymy do Instytutu Polskiego w Rzymie przy Via Vittoria Colonna.Dzisiaj mamy umówione spotkanie z panem Markiem Lehnertem. Dziennikarzem, korespondentem, watykanistą, świadkiem pontyfikatu Jana Pawła II.
Naszego gościa przywitał Piotr Linke: – Dzisiaj mamy wielką przyjemność nie tylko usłyszeć niezwykle ciekawy, aksamitny, głos pana Marka Lehnerta, ale również widzieć jego postać. Pozwolę sobie przypomnieć: – „Z Rzymu mówi Marek Lehnert”.
– Jesteśmy dziwną grupą – zaprezentował nas Maciek Trybulec – zafascynowaną postacią Jana Pawła II. Powstała ona, abyśmy nie zapomnieli, abyśmy mogli odrobić zaległą lekcję z tego, co nam zostawił Papież. Czytamy Jego dzieła, podążamy do miejsc bliskich Karolowi Wojtyle, spotykamy się z ludźmi, którzy Go znali, działamy charytatywnie. Interesują nas wszelkie kontakty z Janem Pawłem II, które zapadły w Pana pamięci, które może nie ukazały się w korespondencji, ale pozostały głęboko w sercu.
Pan Marek Lehnert witając się powiedział: – Ostatnio Marek Lehnert Polskie Radio Rzym, wcześniej Marek Lehnert Radio Wolna Europa.
Jak przystało na korespondenta usłyszeliśmy bardzo aktualną relację. – Zacznę od najświeższych informacji. W sobotę przybył do Rzymu prezydent Komorowski. Spotkał się z prezydentem Włoch. Przy grobie Jana Pawła II uczestniczył w Mszy św. w 32 rocznicę wyboru Karola Wojtyły na papieża, a przed południem przyjął go Benedykt XVI. Dziennikarze dostali program audiencji z... papieżem Janem Pawłem II… Cieszę się, że jest jeszcze ktoś, dla którego Jan Paweł II jest aktualny i może sobie pozwolić na taką pomyłkę. Ja nie mogę.
I usłyszeliśmy bardzo piękne wspomnienie pierwszego spotkania z Karolem Wojtyłą.
Kardynała Karola Wojtyłę poznałem bardzo późno. Współpracowałem z „Tygodnikiem Powszechnym” od lat 70. On znał moje teksty. Na 10 dni przed konklawe, w kościele św. Stanisława był tam m.in. Jerzy Turowicz i kilku moich znajomych. Nikt nie poświadczy tego, co mówiłem, wszyscy nie żyją. Twierdziłem, że to kardynał Wojtyła zostanie papieżem. Była Msza św. za duszę Jana Pawła I, który zmarł nagle po 33 dniach pontyfikatu. Koncelebrę prowadzili obaj – prymas Wyszyński i kardynał Wojtyła. Kazanie wygłosił Karol Wojtyła. Znałem Go ze zdjęć. Po Mszy św. podchodzi do nas skromnie, na czarno ubrany ksiądz z teczką i pyta, czy może się przyłączyć do dyskusji. Odkrył, że ja to ja. I zwraca się do mnie: – O, pan tak młodo wygląda. Ksiądz też młodo wygląda. Nie, nie my to tylko udajemy – odpowiedział. Mogłem to wtedy wykorzystać, sprzedać do mediów, zwłaszcza Włochom. Polacy wszyscy sami wiedzieli, że nie tylko udawał, ale że młodym przez długi czas był.
Kiedyś przed laty Marek Lehnert mógł dokonać życiowego wyboru – podjąć pracę tłumacza dla Fiata w Turynie, lub pracę w Rzymie podczas pontyfikatu polskiego papieża. Nie zastanawiał się długo. Ksiądz Boniecki otrzymał wówczas zadanie rozruszania edycji polskiej L’Osservatore Romano – starego dziennika Stolicy Apostolskiej, Wiadomo było, że Janowi Pawłowi II osobiście zależało na polskim wydaniu. W 1980 roku Marek Lehnert rozpoczął pracę w Rzymie dla L’Osservatore Romano i zarazem swoją przygodę z Janem Pawłem II.
Przez 25 lat wielokrotnie spotykał Jana Pawła II przy różnych okazjach oficjalnych, zawodowych, czy prywatnych. Towarzyszył papieżowi, wraz z innymi dziennikarzami, w licznych podróżach apostolskich.
– Mam wiele wspomnień z podróży np. do Korei i Indonezji. Trwały one po kilkanaście dni. Lataliśmy z papieżem małymi samolotami. On siedział z tyłu lub z przodu. Kiedy człowiek mówił po polsku, to było bardzo łatwo o kontakt z Nim. Kiedyś 18 maja w urodziny papieża dziennikarze postanowili podarować mu wieczne pióro Mont Blanc. Koledzy prosili, żeby ich nauczyć sto lat po polsku. Zaczynamy: uno, due, tre i… tylko ja śpiewam. Przeprosiłem papieża, że fałszowałem. Ojciec Święty uśmiechnął się i nie sprostował…
Nasz gość wyznał, że w myślach czasem porównuje polskiego papieża z obecnym – Benedyktem XVI. Różnice nasuwają się same. Jan Paweł II był ogromnie ciekawy świata. Na przykład podczas spotkania z młodymi w Santiago de Copostella, przepadł na cały dzień – chciał odwiedzić piękną puszczę w Galicji. Później, gdy był słabszy np. w Afryce, prosił, żeby mógł zobaczyć góry, choć z helikoptera. Benedykt XVI jest zupełnie innym człowiekiem, o innym temperamencie. Nie są dla niego priorytetem wyjazdy.
– Jak my dziennikarze postrzegamy obecny pontyfikat?- zastanawiał się Marek Lehnert. Jan Paweł II mówił: „Kościół jest z wami, kimkolwiek jesteście”. Było to spojrzenie na zewnątrz. Benedykt XVI mówi: „To wy jesteście w Kościele” – jest to spojrzenie do środka.
Papież wiele podróżował. Odbył 104 podróże apostolskie. Jechał nawet tam, gdzie czekała na niego tylko garstka ludzi. W Azerbejdżanie było 100 wiernych i On jechał do tych ludzi. Chodził po górach. Chciał być wolny, na ile to było możliwe. Później, kiedy był chory i sugerowano, aby ustąpił, mówił: – „Chrystus cierpiał i nie zszedł z krzyża”. Nie widział powodu, aby ustąpić w sytuacji, kiedy został wybrany również przy udziale Ducha Świętego.
W czasie podróży potrafił się bawić, bardzo lubił spotkania z młodymi. Był ciekaw świata. Bardzo lubił Afrykę (przytupy, radość i śpiew, kolorowe stroje z wizerunkami). Raz dostał w Angoli w darze owce i kozy. I one zostały uwiązane za ołtarzem. W radiu było słychać w tle beczenie owiec i kóz podczas homilii. W Indonezji był nawet w Night Clubie, do którego (nie mówiąc wcześniej co to za miejsce) zaprosił go prezydent Suharto. Była estrada, stoliki i występy ludowe. My dziennikarze wieczorem byliśmy skonani, a on, co było widać z miny, jeszcze w pełni sił. Wtedy był pierwszy i ostatni raz w takim miejscu.
Z punktu widzenia dziennikarzy był On wspaniałym obiektem zainteresowania. Improwizował, nawet w innych językach, nie bał się. Można było zawsze z tych tekstów coś wyciągnąć, mieliśmy ułatwioną pracę. Miał do siebie dystans, umiał wyjść z tego oficjalnego, sztywnego kostiumu. To sprawiało, że niektórzy dziennikarze spoufalali się. Taka postawa współpracownikom Benedykta XVI nie podoba się. Choć minęło 5 lat, to nadal są te porównania.
Pan Marek Lehnert odpowiedział na kilka naszych pytań m.in., jaki był stosunek Włochów do Jana Pawła II, czy był w Rzymie podczas zamachu na papieża w 1981 r., czy ma jakieś szczególne osobiste wspomnienia.
– Mieszkałem we Włoszech od 1975 roku i słyszałem złośliwą anegdotę, że papież Paweł VI zmarł w Castel Gandolfo w 1978 r., po tym, jak po raz pierwszy na Anioł Pański podczas Wielkanocy nie pozdrowił Polaków. Po prostu ten fragment opuścił, zapomniał...
Na początku odkryciem dla Włochów było, że Karol Wojtyła pisał wiersze, sztuki – miał bardzo duży dorobek. Nam, dziennikarzom Polakom, ksiądz Dziwisz, nazywany Don Stanislavo bardzo ułatwiał spotkania z papieżem.
Papież miał świetną pamięć. Nawet później, gdy był starszy, rozpoznawał ludzi. Kiedyś mówi do mnie: „Witam pana posła”, a za chwilę, „Ale nie, przecież to pan!” – poznał mnie. Jan Paweł II miał do siebie dystans. Bardzo często mieliśmy audiencje w mniejszym gronie. Zawsze zwracał uwagę, czy jest pan Marek i mówił, że trzeba uważać, bo on to wszystko opisze.
Moment wyboru papieża. Dla Włochów to było wielkie zaskoczenie. Jak dochodzili do poznania papieża? Dochodzili łatwo i szybko. Już 22 października po mszy inauguracyjnej On ruszył od ołtarza do ludzi. To był szok. Obstawa wpadła w popłoch. Łatwo Go było poznać z tej strony. Jeszcze Paweł VI oficjalnie mówił „My”, nie „Ja”. Tu zapanowało całkowite trzęsienie ziemi.
Inauguracja pontyfikatu: dwa dni przed było spotkanie z dziennikarzami w auli błogosławieństw. Wchodziło się na żywioł. Wystarczyło powiedzieć: polacco. Ja nie byłem wtedy dziennikarzem. On stał, jak na arenie, my staliśmy na krzesłach, na stołach. Chodził, rozmawiał z dziennikarzami i udającymi dziennikarzy. Wystarczyło mówić po polsku, lepsi byli ci, co mówili Kraków, a jeszcze lepsi ci, co wołali Wadowice. A gdy ktoś zawołał nieopatrznie PAX, tylko machnął ręką….
Zamach. O tym, co się stało na placu św. Piotra 13 maja 1981 r. dowiedziałem się na ulicy. To była ostatnia ze znanych nam audiencji generalnych, w środę po południu o godz. 17.00. Opuściłem Watykan przez bramę św. Anny, wsiadłem do autobusu nr 64, aby przejechać na drugą stronę Tybru do stacji Termini. Mieszkałem wtedy pod Rzymem. Gdy wysiadłem z autobusu, Rzym obiegła wiadomość: strzelano do papieża! Wróciłem, brama św. Anny była już zamknięta. Więc wszyscy rzucili się pod szpital i rozpoczęło się oczekiwanie. Następnego dnia widziałem wielu ludzi smutnych, szczególnie Polaków. A obok mnie przebiegł młody człowiek uprawiająacy jogging, który rzucił rzymskie powiedzenie – umarł papież, będzie następny. Wstrząsające. Być może oni, Rzymianie, są do tego przyzwyczajeni z historycznego punktu wiedzenia.
Będąc tam przez wiele lat, człowiek wiedział, jak to może się skończyć. Marzyłem, żeby w tym czasie nie pracować, jako dziennikarz. Odejście Ojca Świętego Jana Pawła II było niewyobrażalnym przeżyciem. Trudno było wtedy ukryć własne uczucia, łzy.
Pan Marek podkreślił, że ma to szczęście, że poznał Karola Wojtyłę w 58. roku jego życia i na początku jego pontyfikatu. Dobrze pamięta młodego papieża, choć ma w oczach również Jego ostatnie miesiące życia, chorobę, słabość. Wspomnienia młodego papieża są niezwykle budujące. Z wiekiem to jest zawsze ten sam przystępny, otwarty i bezpośredni człowiek, ale po prostu w innych momentach życia.
Ostatnie pytanie, jakie padło brzmiało, dotyczyło najnowszych informacji na temat beatyfikacji Jana Pawła II? Czy jest znana data? – Jest taka data – odpowiedział Pan Marek. – Mówi się o16 października 2011 r.
Maciek i Piotr serdecznie podziękowali panu Markowi Lehnertowi, wręczając skromny upominek. Pozostaliśmy pod dużym wrażeniem tego, co usłyszeliśmy. Zostaliśmy tymi opowieściami bardzo wzbogaceni. Mieliśmy okazję usłyszeć o naszym patronie wiele niezwykle cennych refleksji i wspomnień z zupełnie innej, nieznanej nam perspektywy korespondenta z Rzymu. Bardzo dziękujemy naocznemu obserwatorowi pontyfikatu Jana Pawła II.
Tego wieczoru poznaliśmy również pana Jarosława Mikołajewskiego – dyrektora Instytutu Polskiego, poetę, tłumacza i dziennikarza. Serdecznie nas powitał w pięknych wnętrzach Pałacu Blumenstihl. Bardzo jesteśmy wdzięczni za gościnę, a przede wszystkim za pomoc w zorganizowaniu spotkań ze świadkami niezwykłego pontyfikatu i życia Jana Pawła II – ks. Sławomirem Oderem, panem Markiem Lehnertem i panem Arturo Mari.
To był bardzo ciekawy i pełen wrażeń dzień. Zmęczeni, ale bardzo zadowoleni wracamy do hotelu i na kolację. W autobusie wymieniamy wrażenia. Niektórzy mają jeszcze siłę, aby pójść na nocne zwiedzanie Rzymu…
Galeria zdjęć
Film
|