Wyjazdowa majówka tego roku przypadła na sobotę 12 maja. Dzień wcześniej, w piątek 11 maja, zostaliśmy zaproszenie przez Rodzinę Szlenkierów do ich domu rodzinnego, w którym wielokrotnie przebywała przyszła Błogosławiona Hanna Chrzanowska. Państwo Szlenkierowie przyjęli nas jak rodzinę. Poczęstowali pysznym obiadem i opowiedzieli o wspólnie spędzonych chwilach z Hanną Chrzanowską.
Mogliśmy obejrzeć różne pamiątki z tego okresu a także pomodlić się wspólnie pod figurą Matki Boskiej, która stoi w ich ogrodzie. To pod nią odbywały się litanie majowe, na które zwoływała pobliskich sąsiadów mała Joasia Klepajtis, może już niedługo kolejna Błogosławiona.
Trzeci rok pod rząd spędzamy piękne wiosenne chwile w sanktuarium Matki Bożej Pocieszycielki Strapionych. Historia i przyroda tego miejsca zostały opisane wcześniej, proszę zajrzeć do sprawozdań z poprzednich lat (7 maja 2016 r. oraz 13 maja 2017 r.).
W sobotę, po tradycyjnej modlitwie pod figurą Matki Bożej Fatimskiej przy kościele św. o. Pio, docieramy do Lewiczyna. Msza święta rozpoczyna się o 11. Wspominamy dzisiejsze święto Matki Boskiej Łaskawej – patronki Warszawy; mamy również na uwadze jutrzejszą uroczystość Wniebowstąpienia Pana Jezusa. Oto niektóre myśli z homilii Ks. Piotra:
1/ do Maryi, na lewiczyńskie wzgórze, wierni pielgrzymowali przez wieki, kościół „narastał” dzięki wierze i historii; i my wpisujemy się w dzieje sanktuarium, jesteśmy tu z pielgrzymką po raz trzeci;
2/ wędrowanie na klęczkach wokół ołtarza z wizerunkiem Maryi, po drewnianych deskach podłogi, wcale nie jest takie wygodne; raczkowanie wokół Boga nie jest proste, trzeba włożyć trud w trwanie przy Panu;
3/ belka tęczowa z rzeźbami Ukrzyżowanego oraz Maryi i św. Jana nawiązuje teologicznie do przymierza, które Bóg zawarł z ludzkością po potopie (znakiem – tęcza); krzyż, na którym umarł Chrystus, to znak nowego przymierza;
4/ raczkujemy po niewygodnej podłodze (trudy naszego życia i próba wierności Bogu), ale to droga do Nieba;
5/ dzisiejsze czytanie z Dziejów Apostolskich jest pełne szczegółów; i nasze życie wypełnia wiele spraw i osób; pamiętajmy z wdzięcznością o ważnych dla nas osobach (w wierze).
A teraz czas na grillowanie. Co tu dużo mówić – pyszności, delicje, raj dla podniebienia! Wyobraźcie sobie, co chcielibyście zjeść – i to znajdziecie! – upichcone, upieczone, doprawione, pokrojone. No może brakuje tylko zająca w buraczkach...? Piotr F. czuwa przy grillu, Hania podgrzewa warzywa (w międzyczasie fotografuje co/kto się nawinie). Reszta wyciera stoły, przesuwa krzesła, siedzi, je, a co spadnie, to podnosi, no i miesza, wyciąga nowe specjały itd. Jak to zwykle bywa. Autorka tego tekstu trochę się obija.
A teraz Ala G. prowadzi część wspomnieniowo-formacyjną. Tematem przewodnim jest chrzest święty, a szczegółowo – nasz własny chrzest, ale też i wydarzenia okołochrzcielne członków naszych rodzin i dzieci chrzestnych. Dostaliśmy wcześniej pracę domową, teraz czas na jej sprawdzenie. Co wiemy, co pamiętamy. Historie snute są rozmaite, krążą wokół stołu zdjęcia (większość stylowych czarno-białych), metryki chrztu („dziecięciu dajemy imię…” – to z parafialnego wpisu z 1941 r.), obrazki (skąd ta Ala ma święte obrazki z XIX w.?). A to komuś rodzice chrzestni od razu prysnęli za granicę, a to czyjaś świeżo ochrzczona babcia zsunęła się z sań w zaspę śnieżną (szczęśliwie odnaleziona została po kilku godzinach, kiedyś to były piernaty!), a kogoś ochrzcił ks. J. Twardowski. Perypetie związane z nadaniem imienia mało kogo ominęły. Niektórzy powędrowali do kościoła już na własnych nogach… Do notesu wpisujemy alfabetycznie miejsca naszego chrztu (miejscowości i parafie). Ala ma pomysł, aby po majówce oznaczyć na mapie Polski wszystkie miejsca chrztów santosubitowców. Może w przyszłości uda się o nich pamiętać i odwiedzić wspólnie? To dzisiejsze spotkanie daje mocny impuls nie tylko do wspominek, ale przede wszystkich do odnowienia poczucia wdzięczności Panu Bogu oraz rodzicom, chrzestnym i innym – za nasz chrzest oraz do poczucia odpowiedzialności i konieczności modlitwy za naszych bliskich, w tym chrześniaków.
Czas znajduje się i na konkurs przygotowany przez Alę! Z kategorii: wytęż wzrok i znajdź ukryte szczegóły. Jest to wyzwanie – po cielesnej i duchowej uczcie nie wszystkim udaje się skoncentrować na poszukiwaniach schowanych w gąszczu kresek kwiatków i motylków. Ale niektórzy się mobilizują – i warto! Nagrody przygotowane są w kategoriach jedzeniowo-sportowo-budowlanych, zwycięzcy są zadowoleni z trofeów (są to m.in. zestaw herbatek, karnet na siłownię na powietrzu, deseczki do zbudowania… no właśnie czego? trzeba zapytać o to Piotra L.).
Na ostatni punkt programu przenosimy się spod wiaty nad staw. Przy grocie Matki Bożej śpiewamy Litanię Loretańską. A później jeszcze kilka pieśni maryjnych. Maciek tradycyjnie przygrywa. Pogoda przepiękna – słońce, śpiew ptactwa, zapachy silniejsze niż zazwyczaj o tej porze roku (wiosna przyspieszyła i kwitnie chyba wszystko naraz). Dobrze się śpiewa, modli i odpoczywa.
No i już późne popołudnie. Wyjeżdżamy. Czas na wejście w kolejne „szczegóły” naszego życia.
Galeria zdjęć
|