STOWARZYSZENIE

 

O NAS
STRONA GŁÓWNA
MANIFEST
GENEZA I CELE
KONTAKT
WYSZUKIWARKA
HISTORIA GRUPY

GALERIA ZDJĘĆ

FILMY

DO SŁUCHANIA

TEATR SANTO SUBITO

POEZJA

DO CZYTANIA

RZYM 16-23.10.2010

ZIEMIA ŚWIĘTA 19 - 26.04.2013

 

2017.06.15-18 Pielgrzymka na Podhale - Dzień 1 i 2

 

CZWARTEK 15.06.2017

 

Kolejny już raz rozpoczynamy nasz pielgrzymkowy szlak niedługo po mszy św. i procesji Bożego Ciała. Tym razem nikt się nie spóźnił, także już pięć minut po planowanym czasie, po krótkiej modlitwie przy figurce Matki Bożej z prośbą o opiekę ruszamy autokarem w kierunku Zakopanego. W trakcie podróży osoby, które zgłosiły się do opracowania tematów zapoznają nas z miejscami, które mamy odwiedzić i opowiadają o pobytach Karola Wojtyły w Tatrach.

 

Ryszard opowiada o historii pustelni brata Alberta na Kalatówkach. Teren pod budowę został ofiarowany braciom albertynom przez właściciela Zakopanego hrabiego Władysława Zamojskiego pod koniec XIX wieku. Projektantem budowli w zakopiańskim stylu był Stanisław Witkiewicz, a całością prac kierował brat Albert, czyli Adam Chmielowski. W 1902 roku ukończono budowę pustelni i kaplicy klasztornej. Zabudowania klasztorne zostały ostatecznie ofiarowane klauzurowemu zakonowi sióstr albertynek, a bracia przenieśli się w inne miejsce na Kalatówkach-  do klasztoru albertynów na Śpiącej Górze. Jednak w jedno z dwóch pomieszczeń pustelni pozostało celą brata Alberta, w której przebywał, gdy przyjeżdżał z Krakowa. Przez lata gościło tu wiele znanych osób, a Stefan Żeromski umieścił w tym miejscu akcję swojej powieści „Nawracanie Judasza”.

 

Jan Paweł II odwiedził pustelnię na Kalatówkach w 1997 po mszy świętej pod Wielką Krokwią. Obecnie pustelnia została wciągnięta do rejestru zabytków, a w pokoju obok celi brata Alberta znajduje się izba poświęcona jego pamięci.

 

Zasłuchani w opowieść o Kalatówkach nie zauważyliśmy, że GPS wywiódł nas z właściwej drogi w polne dróżki, na których nie dało się wykręcić. Wycofywanie się z coraz węższej ścieżki dostarczyło nam trochę emocji, po których mogliśmy przejść do opowieści o miejscu chętnie odwiedzanym przez księdza, a potem biskupa Karola Wojtyłę- klasztorze sióstr Urszulanek na Jaszczurówkach. Przyszły papież każdej zimy w latach 1962 - 1978 spędzał tu tydzień lub dwa tygodnie. Mówił później o tym miejscu, że tam miał swój dom. Do dzisiaj możemy oglądać skromne wyposażenie pokoju, w którym mieszkał. Oprócz łóżka znajdowało się w nim skromne biurko, a za parawanem prowizoryczna łazienka- miednica, dzbanek z wodą i wiadro na zlewki.

 

Oprócz Karola Wojtyły w klasztorze na Jaszczurówkach wielokrotnie gościł, już od lat 30-tych XX wieku, ks. Stefan Wyszyński. Przebywał tu początkowo na zalecenie lekarza, gdy wykryto u niego początki gruźlicy. W późniejszych latach, jako biskup i kardynał też wiele razy odwiedzał to miejsce.

Gdy w 1984 roku w klasztorze przebywał ksiądz Jerzy Popiełuszko, siostry umieściły go w pokoju papieskim. Inne osoby, które dojrzewały do świętości w kaplicy sióstr Urszulanek to siostra Urszula Ledóchowska i sługa Boży Jerzy Ciesielski.

 

Po wysłuchaniu opowieści o świętych, którzy zaznaczyli swoją obecność w klasztorze u sióstr Urszulanek przeszliśmy do kolejnego punktu programu. Tym razem osobą prezentującą temat była Ala, z którą połączyliśmy się telefonicznie. Wykorzystując zdobycze techniki wysłuchaliśmy opowieści o kolejnym fascynującym miejscu- sanktuarium Matki Boskiej Jaworzyńskiej na Wiktorówkach. Historia tej kaplicy związana jest z postacią kilkunastoletniej Marysi, której w tym miejscu około 1860 roku ukazała się Matka Boska. W sanktuarium wielokrotnie bywał kardynał Karol Wojtyła. Chciał odwiedzić je również po wyborze na papieża, podczas wizyty w 1979 r., jednak złe warunki atmosferyczne nie pozwoliły na lądowanie helikoptera na Rusinowej Polanie (Jan Paweł II pobłogosławił miejsce z powietrza).

 

Kolejnym miejscem w Tatrach związanym z Janem Pawłem II i chętnie przez niego odwiedzanym jest Dolina Chochołowska. Piotr przybliżył nam historię spotkania papieża z Lechem Wałęsą w chochołowskim schronisku w trakcie II pielgrzymki do polski w 1983 roku. Początkowo miało się ono odbyć w siedzibie arcybiskupów krakowskich przy ulicy Franciszkańskiej w Krakowie. Jednak służby bezpieczeństwa uznały, że lepsze będzie bardziej odludne i leżące na uboczu miejsce jakim jest Dolina Chochołowska.

 

Jak wspomina ówczesny dyrektor schroniska na Polanie Chochołowskiej przez klika dni przed przyjazdem papieża został przeprowadzony generalny remont budynku, łącznie z wymiana drewnianych podłóg. Pomieszczenia przewidziane na spotkanie zostały nafaszerowane aparatura podsłuchową. Nad całością prac i przebiegiem spotkania czuwał 45-osobowy zespół specjalistów „wojskowych”. W czasie spotkania personel schroniska został zamknięty w jednym z pomieszczeń, a osoby postronne nie miały do niego dostępu.

 

Po spotkaniu z Wałęsą Jan Paweł II przeszedł do Doliny Jarząbczej. Strumień płynący w tej dolinie i widok, który się tam rozpościera stał się dla Ojca Świętego inspiracją do opisu strumienia w Tryptyku Rzymskim: „Zatoka lasu zstępuje w rytmie górskich potoków”, „Jeśli chcesz znaleźć źródło musisz iść do góry, pod prąd…”

 

W czasie spaceru papież zawitał do bacówki Jędrzeja Zięby Galicy. W czasach młodości Karola Wojtyły ojciec Jędrzeja Wojciech Galica zreperował mu popsuty but.

 

Papieżowi ze względów bezpieczeństwa nie dane było skosztować oscypków i żętycy przyrządzanych w bacówce.

 

Na pamiątkę wizyty papieża w Tatrach na murach schroniska zostały umieszczone pamiątkowe tablice, na ścianie bacówki został umieszczony napis „Jan Paweł II wrócił do hal”, a w dolinie Jarząbczej stanął obelisk. Szlak wiodący z chochołowskiego schroniska do tego obelisku, oznaczony żółtym kolorem, został nazwany szlakiem papieskim. Na zakończenie opowieści o pobycie papieża w Dolinie Chochołowskiej wysłuchaliśmy filmowej relacji księdza towarzyszącego Janowi Pawłowi II na spotkaniu z Wałęsą.

 

Następnie Maciek zapoznał nas ze związkami Karola Wojtyły (Jana Pawła II) z sanktuarium Gaździny Podhala w Ludźmierzu. Również to miejsce było wielokrotnie odwiedzane przez Karola Wojtyłę szczególnie za czasów jego biskupstwa w Krakowie.

 

W 1979 w czasie I pielgrzymki do Ojczyzny Jan Paweł II bardzo chciał pokłonić się Gaździnie Podhala. Jednak program pielgrzymki nie przewidywał odwiedzenia tego miejsca. Za sprawą górali to ludźmierska figura Matki Boskiej udała się w podróż do Nowego Targu, gdzie na lotnisku papież sprawował mszę świętą.

 

Viola zapoznała nas z historią miejsca, do którego zmierzaliśmy na nocleg- domu rekolekcyjnego Konferencji Episkopatu Polski zwanego Księżówką, a położonego w Zakopanem przy drodze do Kuźnic. Budynek zwany początkowo Adasiówką na cześć syna właścicielki Róży Krasińskiej z Potockich. Nazwę Księżówka nosi od 1909 roku, kiedy to został kupiony na potrzeby domu wypoczynkowego dla księży. Ten dom również często gościł Karola Wojtyłę, a w czasie pielgrzymki w 1997 Ojciec Święty mieszkał tu przez kilka dni. Żartobliwie ochrzcił wtedy to miejsce mianem „małego Watykanu”.

 

Po dotarciu do Księżówki i zakwaterowaniu w pokojach część grupy, korzystając z ładnej pogody postanowiła jeszcze skorzystać z uroków Zakopanego. Wyprawa nie była zbyt długa. Zakończyła się w najbliższej otwartej o tak późnej porze restauracji, gdzie tuz przed zamknięciem kuchni udało nam się nieco wzmocnić nasze ciała.

 

 

PIĄTEK 16.06.2017

 

 

Poranek zaczął się od małego zamieszania przy śniadaniu, które miało być dostępne od godz. 7.00, ale kuchnia została poinformowana, że ma być gotowe na 8.00. Gdy już się najedliśmy mogliśmy rozpocząć program zwiedzania. Część osób ruszyła na piechotę do Kuźnic, pozostali wybrali opcję dojazdu busem. Po spotkaniu w Kużnicach zgodną gromadą, choć różnym tempem ruszyliśmy w górę do pustelni brata Alberta.

 

 

Na miejscu powitał nas panujący tam spokój i coraz gęściej padający deszcz. W chatce brata Alberta wysłuchaliśmy opowieści siostry albertynki o historii zgromadzeń albertynów i albertynek. Celem Adama Chmielowskiego było zebranie grupy ludzi, która poświęciłaby się służbie ludziom ubogim. Dla tej idei poświęcił własną karierę malarską i wszystko co posiadał. Aby zbliżyć się do biednych i opuszczonych ludzi i lepiej zrozumieć ich potrzeby brat Albert stawiał na radykalne ubóstwo. Obawiał się, że Kościół nie zatwierdzi tak radykalnej konstytucji zgromadzenia. Również wiele osób, które poruszone odruchem serca przyszły do zgromadzenia, w niedługim czasie opuszczało je przerażone skrajnym ubóstwem i nędzą panującą wśród podopiecznych. Jednym z przyjaciół brata Alberta, odwiedzającym często pustelnię był brat Rafał Kalinowski - karmelita. Hrabia Zamojski, który był właścicielem terenów, na których stanęła pustelnia chciał je ofiarować w darowiźnie zgromadzeniu albertynów. Jednak brat Albert zgodził się jedynie na dzierżawę tego terenu. Po wybudowaniu kaplicy projektu Stanisława Witkiewicza w głównym ołtarzu został umieszczony zabytkowy krucyfiks, który brat Albert przywiózł od braci Paulinów z Krakowa. Przed tym krzyżem spędzał długie godziny kontemplując Mękę Chrystusa. Są świadectwa, że w tym miejscu Nasz Zbawiciel przemawiał do niego. Jako pamiątka po powstaniu bratu Albertowi pozostał kikut lewej nogi. Początkowo nosił wygodna protezę, ale gdy założył habit zakonny zamienił ją na prostą żelazna sztabę, która sprawiała mu wiele cierpienia. Pomimo to aby zarobić na budowę pustelni wraz z innymi braćmi tłukł kamienie na powstającej wtedy drodze do Morskiego Oka.

 

 

Budynek nazwany potem chatką brata Alberta miał służyć kapłanom przychodzącym odprawić mszę świętą w kaplicy. W drugim pomieszczeniu była mała cela z łóżkiem, w której zamieszkiwał brat Albert, gdy w pustelni zamieszkały siostry. Założyciel albertynów przyjeżdżał tu na modlitwę i odpoczynek, napawając się ciszą tu panującą.

 

Mówił, że jeżeli zabraknie pustelni, to i domów dla ubogich i zabraknie wytrwałości w służbie dla nich.

Po raz ostatni brat Albert przyjechał do pustelni na dwa tygodnie przed śmiercią. Celem przyjazdu była spłata ostatniej raty pożyczki na drewno na pustelnię, która zaciągnął 18 lat wcześniej. Był świadomy, że to jego ostatni pobyt w tym miejscu, żegnał się ze wszystkimi.

 

Aby nie robić kłopotu siostrom swoją chorobą, powrócił do Krakowa, by tam umrzeć.

 

Osobie Adama Chmielowskiego – brata Alberta Karol Wojtyła poświęcił swoją sztukę „Brat Naszego Boga”. Jak o kardynał wpisał do księgo pamiątkowej w pustelni prośbę o wyniesienie na ołtarze brata Alberta. I później jako Ojciec Święty ją zrealizował ogłaszając go w 1983 roku na krakowskich Błoniach błogosławionym, a w 1989 wynosząc na ołtarze jako świętego Kościoła Katolickiego.  Nasz papież mówił, że brat Albert pomógł mu wybrać kapłaństwo, bo podobnie jak on zrezygnował ze swojej artystycznej drogi na rzecz służby Chrystusowi. Do malarstwa Adam Chmielowski powracał jako zakonnik rzadko i jedynie w celu zdobycia środków dla swoich podopiecznych. Mówił, że gdyby miał dwie dusze to jedna by malował, a druga służył podopiecznym.

 

Inną świętą osobą związaną z pustelnią była siostra Bernardyna Jabłońska. Po wstąpieniu do zakonu albertynek i poświeceniu się służbie ubogim przeżywała ona ogromne walki duchowe przerażona nędzą i warunkami panującymi w schronisku dla bezdomnych „Ogród Angielski”, do którego została skierowana. Zastanawiała się, czy to naprawdę jest droga jej powołania. Brat Albert napisał jej heroiczny akt oddania się Bogu na wszystko, co na nią dopuści, a to z bezinteresownej miłości ku Niemu. Akt ten, który dobrowolnie podpisała, brat Albert cały czas nosił przy sobie. A siostra Bernardyna, w której życiu uderza przedziwna harmonia pomiędzy oddaniem Bogu w kontemplacji a niezwykłą dobrocią serca względem wszystkich i miłosierdziem wobec najbiedniejszych została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II w 1997 roku właśnie w tym miejscu. Na pamiątkę tego zdarzenia obok wejścia do kaplicy stanął obelisk poświęcony Janowi Pawłowi II.

 

 

W trakcie zwiedzania pustelni zaczął padać deszcz, który niestety towarzyszył nam przez dużą część pielgrzymki. Dlatego niewiele osób zdecydowało się wracać do Ksieżówki na piechotę. Większość wolała podróż busem pomimo panującego w nim ścisku. Z miejsca naszego czasowego pobytu nasza grupa zabrała się już autokarem ku nowym wyzwaniom. Tym razem naszym celem było dojście do sanktuarium na Wiktorówkach. Część osób postanowiła wybrać inną opcję, czyli zwiedzanie Muzeum Tatrzańskiego.

 

Najpierw jednak odwieźli nas na początek trasy wiodącej do sanktuarium. Nie było to łatwe przy wąskich i krętych górskich drogach. Autokar musiał dojechać prawie do Trzech Koron, aby w końcu znaleźć przestrzeń do zawrócenia w stronę Zakopanego.

 

Muzeum Tatrzańskie

 

Na pielgrzymkowym szlaku znalazło się też Muzeum Tatrzańskie. Przewodnik opowiadał o historii Zakopanego i Podtatrza, zwyczajach i życiu codziennym górali oraz ich wielkich talentach artystycznych. W budynku w stylu zakopiańskim, zaprojektowanym przez Stanisława Witkiewicza zgromadzono liczne eksponaty. Dzięki nim można było odtworzyć obraz „białej” i „czarnej” izby. Bogato rzeźbione meble, naczynia, przedmioty codziennego użytku.

 

 

Zachwycała szafarnia, czyli szafka na talerze z 1857 roku, skrzynia na wiano z 1840 roku.

 

 

Obok niej skrzynia na ubranie, szafka na zioła, „złóbcoki” – ludowy instrument muzyczny, oscyparka – forma do wyrabiania oscypków. Nad łóżkiem z zaścielonymi wysoko poduszkami kolebka dla dziecka, obok małe łóżko dziecięce. Na półce przy piecu duże owcze skóry, tam też było miejsce do spania. Góralskie rodziny były liczne, dlatego chaty były tak urządzone, aby każdy miał w nocy swój kąt do wypoczynku.

 

 

Na ścianach, wysoko pod sufitem zgromadzono liczne obrazki malowane na szkle. Dominują motywy zbójnickie, religijne i roślinne.

 

 

Zwłaszcza ludowa wersja „Ostatniej Wieczerzy” z namalowanym okrągłym stołem przykuła naszą uwagę. Uważni obserwatorzy mieli przekonać się wieczorem jak to w życiu nie ma przypadków.

 

Mieszkańcy Podhala trudnili się przede wszystkim wypasem owiec. Przejęli ten zwyczaj od górali wołoskich. Wypas zaczynał się wczesna wiosną, a kończył 29 września. Było to wymagające, ale opłacalne zajęcie. Znane jest porzekadło „Kto ma owce, ten ma co chce!”.  Baca wyrabiał oscypki, a juhasi paśli i doili owce. Zapłatą był jeden oscypek za jeden dzień pracy. Jak żartował Przewodnik, ta forma zapłaty nie przetrwała do czasów współczesnych. Ale do dzisiaj mówi się, że najlepsze sery robią na Hali Pysznej. W każdej wsi była kuźnia, górale zajmowali się obróbka żelaza. Oglądaliśmy kaganki, łańcuchy, tasaki, kraty, kłódki, okucia zamków, zawiasy i gwoździe. Leżały stępy do ubijania soli i ziarna, cyrkle, piony ciesielskie, wiertła, żelazka a nawet metalowe obroże dla psa przeciw wilkom – z wystającymi kolcami. Z kolei opaski, pasy, kierpce, torby i inne wyroby ze skóry nie były wykonywane przez wiejskich wytwórców. Podhalanie kupowali je w Nowym Targu i na jarmarkach słowackich. Widzieliśmy również liczne przedmioty drewniane, od narzędzi do sprzętów domowych.

 

 

Wśród eksponatów wzrok przykuwał ul w kształcie naturalnej wielkości postaci św. Ambrożego, patrona pszczelarzy, wykonany przez Franciszka Szydlaka ok. 1875 roku.

 

 

Zachowało się też kilka przydrożnych kapliczek z wystruganymi krzyżami oraz figurkami Maryi i Świętych. Można by jeszcze długo chodzić i oglądać, ale przed nami było kolejne spotkanie. Spieszyliśmy na Jaszczurówkę. Nie przeczuwaliśmy w jak niezwykły sposób – poprzez Ludzi i Przyrodę – przemówi do nas Bóg.

_____________________________

 

Podejście w górę do Matki Boskiej Jaworzyńskiej zajęło nam około 30 minut. Ponieważ w kaplicy trwała msza, w oczekiwaniu na jej zakończenie postanowiliśmy udać się jeszcze kawałek wyżej na Rusinową Polanę. Po drodze minęliśmy Złoty Potok, za którym pasterka Marysia odnalazła swoje owieczki. A na Rusinowej polanie mogliśmy jak zawsze zaopatrzyć się w oscypki, cieszyć oczy widokiem owiec i hali, a także pary młodej, która w strojach ślubnych, ale obuta w adidasy pozowała do zdjęć. Pomimo deszczu i zachmurzenia udało nam się również (o dziwo) ujrzeć przepiękną panoramę Tatr. Po chwili wytchnienia rozpoczęliśmy żmudne zejście z powrotem w dół po śliskich stopniach ułożonych z drewnianych bali.

 

 

W oczekiwaniu na przewodnika -dominikanina Marcina, który miał nas zapoznać z historią Wiktorówek zjedliśmy resztę otrzymanego z Księżówki jedzenia, który w pełni zasługiwało na określenie „suchy prowiant”. Aby uniknąć zapchania popiliśmy wszystko herbatą tradycyjnie podawaną w pomieszczeniu przy kaplicy.

 

Tradycja picia herbaty na Wiktorówkach nierozerwalnie wiąże się też z postacią dawnej gaździny z Rusinowej Polany, Anieli Kobylarczykowej zwanej „Babką”, opiekunki turystów.

 

W gościnnym szałasie Babki każdy turysta mógł liczyć na kubek herbaty. Pewnego razu poprosił o niego także zdrożony kardynał Wojtyła.


- Kozdy by herbatkę kcioł pić, ale wody to mi ni mo kto przynieść - poskarżyła się wówczas gaździna, która nie rozpoznała dostojnego Gościa. Kardynał złapał zatem dwa wiadra, poszedł do źródełka i przyniósł wody. W parę lat później, po wyborze Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową Babka Kobylarczykowa tak skomentowała ów fakt:
- Hej, kieby jo była wiedziała, to jo by mu tej herbaty nie warziła... Miałabyk se teroz dwa wiaderecka wody święconej...

 

I już mogliśmy nadstawić uszu na opowieść o historii i teraźniejszości sanktuarium.

 

 

W czasie, gdy Matka Boska ukazała się tu Marysi (Marylce) najbliższa parafia była położona w odległości 80 km. Marysia była pasterką wypasającą owce na Rusinowej Polanie. Pewnego razu w wyniku gęstej mgły straciła z oczu swoje stadko. Przestraszona próbowała je odnaleźć, prosząc o pomoc Matkę Boską. Wtedy w gałęziach drzew dostrzegła postać Pięknej Pani, która obiecała jej pomoc w odnalezieniu zwierząt. Jaśniejąca postać przekazała jej też trzy polecenia. Pierwsze dotyczące bezpośrednio niej, aby opuściła na stałe Rusinową Polanę, gdyż grozi jej w tym miejscu niebezpieczeństwo duchowe. Pozostałe dwa dotyczyły przypominania ludziom, aby więcej nie grzeszyli, pokutowali za winy i modlili się na różańcu. Zwierzęta rzeczywiście się odnalazły, a w następnych latach przy obrazku Matki Boskiej umieszczonym na drzewie modlili się okoliczni pasterze i drwale. Potem powstała niewielka kapliczka w obrazkiem malowanym na szkle, zamienionym następnie na figurkę Matki Boskiej. W latach 30-tych XX wieku, w wybudowanej parę lat wcześniej przez okolicznych mieszkańców kaplicy, została odprawiona pierwsza w tym miejscu msza święta. Od 1975 z inicjatywy Karola Wojtyły ośrodkiem duszpasterskim na Wiktorówkach opiekują się dominikanie, którzy już kilkanaście lat wcześniej zaczęli sprawować opiekę nad kaplicą.

 

Marysia nie posłuchała Jaśniejącej Pani pozostała na Rusinowej Polanie. W wieku 16 lat zaszła w ciążę bez ślubu, ale dziecko zmarło. Potem pracowała w karczmie, wyszła za mąż, urodziła dziecko, które zmarło przy porodzie, a ona sama odeszła z tego świata 10 dni po nim. Marysia określała Osobę, którą zobaczyła na drzewie jako Piękną Panią. Dopiero w trakcie procesji Bożego Ciała, gdy zobaczyła postać Marki Boskiej na feretronie powiedziała: „Taką Ją widziałam”. W oparciu o wizerunek została wyrzeźbiona figurka Matki Boskiej umieszczona dzisiaj na ścianie sanktuarium. Pierwszym cudem Matki Boskiej Jaworzyńskiej było uleczenie sparaliżowanej od pasa w dół kobiety. Tej gaździnę przyśniła się Matka Boska, która poleciła jej pójść na Wiktorówki i odkopać źródełko w miejscu, gdzie objawiła się Matka Boska. Sparaliżowana kobieta nie mogła oczywiście tego dokonać, ale udało jej się przekonać do tego czynu swojego męża. Gdy góralka napiła się wody przyniesionej przez męża z odkopanego na Wiktorówkach strumienia odzyskała władzę w całym ciele. Ale jak powiedział nasz przewodnik od tego czasu na Wiktorowkach wielokrotnie dokonuje się cud wewnętrzny- przemiany ludzkiego serca. Żeby łatwiej trafić do ludzi i żeby przybywający do sanktuarium nie udawali przed braćmi kogoś innego dominikanie chodzą na co dzień na Wiktorówkach bez habitów. Brat Marcin powiedział nam, że Matka Boska z Morskiego Oka, jest nazywana Matką od szczęśliwych powrotów, nie tylko tych z gór, ale też powrotów do życia. Na pamiątkę tych którym nie udał się szczęśliwy powrót z gór na murze przy kaplicy umieszczone zostały epitafia ludzi gór, którzy w górach zakończyli swoje życie.

 

Po zejściu z Wiktorówek i spotkaniu z pozostałą częścią grupy pojechaliśmy autokarem do miejsca, w którym bardzo często przebywał Karol Wojtyła - do klasztoru sióstr Urszulanek na Jaszczurówkach.

 

 

Dom Urszulanek na Jaszczurówce wyraźnie odcinał się bielą od zieleni traw porastających okoliczne, górskie zbocza. Wieża z krzyżem górowała i jednocześnie była w pełnej harmonii z okalającymi ją pagórkami. Taki oto obraz ukazał się naszym oczom, gdy jechaliśmy na spotkanie z siostrą Teresą. 

 

Siostry przyjęły nas bardzo serdecznie. Odwiedziliśmy pokój, w którym przez 16 lat każdego roku dwa tygodnie spędzał późniejszy papież, aż do wyboru w 1978 na stolicę piotrową. Wysłuchaliśmy świadectwa siostry o jednym z przyjazdów kardynała Wojtyły czarną wołgą późnym wieczorem o 23.45. Ponieważ tej nocy była pełnia, a warunki narciarskie panowały znakomite Karol Wojtyła tylko się przebrał i o 24.00 wyruszył na stok pod Nosalem. Opowiadał, że przyjeżdża tutaj by wydmuchać zły Kraków, czyli opary z Nowej Huty, od których kruszą się nawet mury Wawelu. Nawet gdy przyjeżdżał na mszę odpustową do jednej z okolicznych parafii, po skończonych uroczystościach nie zostawał tam na obiedzie, tylko wymykał się do sióstr.

 

Siostra Teresa, która pamięta pobyty Karola Wojtyły w klasztorze przedstawiła nam garść wspomnień o tych wizytach.

 

 

Byliśmy bardzo ciekawi relacji z pobytów kardynała Wojtyły, a potem Jana Pawła II w Jej Zgromadzeniu. Nasza rozmówczyni, mimo, że już nie nastolatka, zachwyciła barwną, wartką opowieścią. Mieliśmy wrażenie, że wraz z przywoływanymi wspomnieniami wyraźnie młodnieje, weseleje i na powrót jest tamtą młodą dziewczyną, biegającą ze sprawunkami po całym Zakopanem. To przecież o niej podśpiewywał pod nosem kardynał Wojtyła „Niech żyje siostra Teresa, co załatwia wszystkie „interesa”. 

 

Mszę świętą Karol Wojtyła odprawiał codziennie o 7.30. Posiłki jadał w swoim pokoju. Śniadania i kolacje w towarzystwie kapelana sióstr, który wcześniej był ojcem duchownym seminarium lwowskiego. Gdy klerycy i profesorowie z tego seminarium musieli opuścić Lwów po II wojnie światowej przyjęła ich Kalwaria Zebrzydowska.

 

Po porannym posiłku Karol Wojtyła wraz z towarzyszącymi mu osobami jeździli do Doliny Chochołowskiej, wchodzili na Grzesia i zjeżdżali z niego na nartach.  Zawsze ktoś był w obstawie: Jerzy Ciesielski- teraz sługa Boży, ksiądz Marian Jaworski, kardynał Nagy lub ks. profesor Styczeń.

 

Kilka lat temu siostry odkryły pudło z pamiątkami po Karolu Wojtyle: wysłużone buty narciarskie, księga celebry, kielich mszalny. Inne pamiątki po przyszłym papieżu zostały już wcześniej zabrane do muzeum Jana Pawła II w Wadowicach.

 

Gdy w 1964 biskup Wojtyła podchodził w nartach na Nosala, aby z niego zjechać, podchodził razem z nim miejscowy chłopiec, który skomentował jego wiek ‘Oj dziadku, dziadku, tylko uważajcie co byście się nie pogruchotali”.  Jakież było jego przerażenie, gdy następnego dnia jako ministrant w kaplicy miał służyć do mszy „dziadkowi”, który okazał się biskupem. A Karol Wojtyła przytulił go i powiedział: „Widzisz nie pogruchotałem się”.

 

Gdy siostry odwiedziły Jana Pawła II w Watykanie powiedział, że przywożą mu w oczach i sercach cale Tatry i całą Jaszczurówkę. "Oj lepiej byście zrobiły, gdybyście mnie tam zabrały, oj lepiej na pewno lepiej”.

 

W czasie pielgrzymki w 1997, gdy przebywał przez kilka dni w Zakopanem poza licznymi oficjalnymi punktami pielgrzymki jeden dzień miał być dniem prywatnym, przeznaczonym na odpoczynek i mniej oficjalne spotkania. Siostry miały nadzieję, że odwiedzi tego dnia Jaszczurówki, których nie było w planie pielgrzymki. Zakupiony poprzedniego dnia piękny bukiet kwiatów czekał na dostojnego gościa. Nadzieje sióstr zostały wystawione na długą próbę. Już myślały, że na wizytę u nich nie starczyło czasu, gdy o 19.55 przyjechał człowiek z papieskiej ochrony i polecił szeroko otwierać bramy. Gdy samochód papieski zajechał na podwórko z za kierownicy wysiadł ksiądz Dziwisz. Okazało się, że kierowca papieskiej limuzyny nie mógł sobie poradzić z pokonaniem urwiska i sekretarz papieski znający te okolice poprowadził samochód.

 

Radość sióstr była ogromna. Widoczne było również wzruszenie i radość Ojca Świętego, który po wejściu do domu pierwsze kroki skierował na górę, do pokoju, w którym tyle razy mieszkał. Ksiądz Dziwisz dał znak by nikt nie szedł za nim. Siostry zgromadzone tłumnie w kaplicy, oczekiwały na zejście gościa, który pojawił się po 15 minutach. Najpierw pogrążył się w cichej modlitwie, a potem powiedział, że dzień się kończy, a papież nie był na nabożeństwie czerwcowym, a chciałby być. Siostry odśpiewały wraz z nim więc litanię do Najświętszego Serca Jezusa. Na zakończenie wizyty powiedział im, aby pamiętały, że są Urszulankami Serca Jezusa konającego, żeby dobrze mu się sprawowały. Wszystkie cisnęły się, aby ucałować na pożegnanie rękę Jana Pawła II. Gdy po odjeździe papieża jedna z sióstr poszła do jego pokoju zobaczyła, że na przykrytym kocem łóżku pozostały wgłębienia w miejscu, gdzie modląc się na kolanach opierał ramiona i głowę. Zrobiono szybko zdjęcie, które zostało umieszczone nad papieskim łóżkiem.

 

 

Postać siostry Teresy w kaplicy rozkwitała, aż miło było patrzeć. Na koniec przypomniała nam, jak wielu świętych przebywało w tej przestrzeni poczynając od założycielki Zgromadzenia św. Urszuli Ledóchowskiej, przez św. Jana Pawła II, po błogosławionych - Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego, ks. Jerzego Popiełuszkę, Jerzego Ciesielskiego. Mówiła o Ich pięknej postawie życiowej mimo wielu przeciwności. Zachęcała do naśladowania. Na koniec wspominając Papieża dodała: „Wszystkim został obdarowany i wszystko Bóg po kolei zabierał …”. Jej zawieszony głos brzmi w moich uszach do dzisiaj.

 

 

Jeszcze wspólne zdjęcie i cicha modlitwa przed Najświętszym Sakramentem. Po krótkiej wizycie w Papieskim Pokoiku na górze mieliśmy już wychodzić. Żal było opuszczać to miejsce, „Coś” nas zatrzymywało. Nad Jaszczurówkę nadciągnęły nagle czarne chmury, dodatkowo dotarła do nas informacja, że msza św. na którą chcieliśmy się udać do pobliskiego kościoła Najświętszego Serca Jezusa na Jaszczurówce, nie będzie dzisiaj odprawiana o przewidywanej przez nas godzinie. W sekundę zrodziło się pytanie „A może siostry pozwolą na odprawienie Eucharystii w tutejszej kaplicy?”. Pozwoliły! Jan Paweł II zadbał, by nie odejść od Ołtarza bez odprawionej mszy św. Czyniliśmy znak krzyża, mówiliśmy Ojcze Nasz, przystępowaliśmy do Stołu Pańskiego, pochylaliśmy głowy na błogosławieństwo ks. Piotra. Czuliśmy łączność z tymi, którzy przed nami modlili się w tej kaplicy, prosiliśmy świętych o wstawiennictwo.

 

W tym czasie burza przeszła i chociaż nadal padał deszcz, bez przeszkód wróciliśmy do Księżówki na kolację. Był czas, aby chwilkę porozmawiać, wrócić do wydarzeń mijającego dnia. 

 

 

A potem … złożyliśmy naszemu kochanemu ks. Piotrowi najserdeczniejsze, najcieplejsze, najmilsze, najszczersze życzenia licznych Łask Bożych z okazji 15 rocznicy Święceń Kapłańskich. Usta nie były w stanie wypowiedzieć wszystkiego, co wołały nasze serca. Do Nieba płynęły modlitwy, aby zawsze przy Nim byli Dobry Bóg i życzliwi ludzie. Dołączyliśmy jeszcze życzenia imieninowe, które przecież przypadają już za kilkanaście dni. Ponieważ mieliśmy w naszym gronie licznych Piotrów i Pawła, o nich też nie zapomnieliśmy. Każdy otrzymał w prezencie butelkę niezwykle wykwintnej, eleganckiej i przez wielu pożądanej … wody mineralnej Perlage! Śmiechom nie było końca. A trzeba było kończyć.

 

 

Już czekali na nas dwaj ważni Goście. Fotograf Paweł Murzyn i wieloletni burmistrz Nowego Targu Marek Fryźlewicz. Obaj wielokrotnie spotykali się z kardynałem Wojtyłą a potem Janem Pawłem II. Opowiadali wiele nieznanych nam dotąd historii, dzielili się własnymi doświadczeniami bycia blisko Świętego. Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszamy do obejrzenia filmu ze spotkania.

 

Kończył się drugi dzień pielgrzymowania po Podhalu, kładliśmy się spać ciekawi, co jeszcze przed nami.

 

Galeria zdjęć


GALERIA POZIOMA
ŚWIĘTY JAN PAWEŁ II

!!! CO, GDZIE, KIEDY !!!
listopad, 2024
pnwtśrczptsbnd
123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO

PODZIĘKOWANIA

BŁOGOSŁAWIEŃSTWO

AKT ZAWIERZENIA GRUPY

SONDA
Czy Polacy wystarczająco pielęgnują pamięć św. Jana Pawła II
TAK
NIE

Wyniki
WAŻNE STRONY

KONTO UŻYTKOWNIKA
Witaj,
nie jesteś zalogowany.

Zaloguj się
Grupa "Santo Subito" - Parafia Św. Ojca Pio w Warszawie
ul. Rybałtów 25 - tel. Maciek 607-370-111, Piotr 604-280-522
e-mail: maciej.tc@gmail.com, popoinke@gmail.com
Informacje działają w oparciu o system CMS Webman
Generowanie strony [s]: 0.0533