Nasze wielkopostne rekolekcje rozpoczęliśmy o godzinie 15.00 Mszą świętą w naszej kaplicy, którą odprawił dla naszej grupy ksiądz Piotr.
W trakcie homilii nasz kapłan przejmująco opowiadał o świadectwie życia Joasi Krypajtis - „dziecku Wilna z Warszawy”. Joasia urodziła się 23 grudnia 1944 roku w Wilnie, jako trzecie z kolei wśród pięciorga dzieci Jadwigi i Józefa Krypajtisów. Ojciec Joasi został zesłany na Syberię w 1949 roku, a matce z dziećmi po kilku latach biedowania udało się w 1954 roku wyjechać do Polski. Zamieszkali na podwarszawskim Moczydle. W 1960 roku 16 letnia Joasia zachorowała na zapalenie rdzenia kręgowego. Postępujący paraliż wszystkich części ciała i organów wewnętrznych powodował ogromne cierpienia. Dziewczynka ofiarowała je wszystkie Bogu. Zmarła w 1964 roku w święto Matki Bożej Królowej Polski. Matka Joasi poproszona przez ludzi, na których cierpienie i śmierć Joasi wywarły wrażenie, po 10 latach od jej śmierci napisała wspomnienia o córce. W oparciu o te wspomnienia siostry Zmartwychwstanki wydały w Rzymie książeczkę „Wspomnienia o Joasi”, a w roku 1989 w Warszawie, została wydana książeczka pt. „Zawsze obecna”.
W ciszy kaplicy wzruszająco rozbrzmiewały słowa księdza Piotra:
„Moi drodzy, 200 metrów stąd, a Ci, co mieszkają na Ustroniu maja ten widok na wyciągniecie ręki, w połowie lat pięćdziesiątych przygarnięta przez dobrych ludzi żyła rodzina państwa Krypajtisów.
Pochodzili z Wilna. Kiedy ojca zabrali do łagru w 1949 roku, a rodzinie nie pozwalali przekroczyć granicy, była wielka bieda w domu-w Wilnie.
Matka świadczy, że któregoś wieczoru nie miała już nic na poranne śniadanie. Więc poszła do Ostrej Bramy i płakała -jak matka do matki: Zobacz, byłaś matką, a nie mam nic dla swojego dziecka. I oto, jak mówi, nagle przy niej ktoś stanął, a i pojawił się mały węzełek, który oparł się o jej ręce. A w węzełku był złoty rubel, który sprzedany wystarczył na ponad miesiąc życia. Innym razem, gdy w podobnej sytuacji wracali z kościoła i modlili się: -„Tatę wróć nam Panie do domu” , matka nie wiedząc, co powie dzieciom, bo nie było już nic poza łyżką kaszy i nawet się zalewajki nie dało z tego ugotować, zobaczyła, że przy furtce stoi zakonnica, która powiedziała: -„ Przysłał nas proboszcz. Miał dzisiaj sen, że to, co znalazł u świętego Antoniego, to właśnie wam ma przynieść. Więc przynoszę.” Na miesiąc wystarczyło.
Wreszcie rodzinie pozwolono na wyjazd do PRL-u. Przyjęli ich dobrzy ludzie na podwarszawskim Moczydle. Przez las była długa droga, pola, wiosną rechotały żaby.
Joasia mówiła:
-„Mamo modlimy się zobacz wieczorem, jest maj. Codziennie chciałabym być na nabożeństwie, a przecież nie pójdziemy tak daleko. Zróbmy tu nabożeństwo”.
Tam na Ustroniu stała mała kapliczka z figurką Matki Bożej.
Mała Joasia mówiła:
-„Mamusiu zaśpiewajmy litanię. Mamusiu zobacz, ale tylko my śpiewamy. Pobiegnę dzisiaj do wsi na Moczydło. Mam pomysł.”
–„Joasiu, gdzie ty idziesz? Co ty trzymasz w ręku?”
- „Mamo zabrałam dzwoneczek z pokoju. Biegałam dzisiaj po wsi, a ludzie pytali- Dziecko, co ty robisz? Co się dzieje? -A mówiłam, że u nas będzie nabożeństwo.”
I podobno przyszli mieszkańcy Moczydła. Jak to ludzie kiedyś- głównie starsze panie. A chłopi, gdy usłyszeli, że słychać pieśń maryjną zdejmowali czapki.
Po kilku latach wrócił tata, schorowany, zalękniony. Z krzykiem budził się w nocy, jak to ludzie z łagru. A Joasia rosła, pływała, lubiła kajaki jak Wojtyła młody.
Aż przyszedł taki dzień, że w szkole nauczycielka powiedziała:
-„ Joasiu coś ty taka blada?” –„Dziwnie się czuje proszę pani’”-„Więc idź do higienistki i się zbadaj.”- „Joasiu, co z tobą. Ja cię ukułam igłą. Dlaczego nic nie mówisz?”- „ Jak to? Przecież nic nie poczułam.”- „Dziecko, jak to bólu nie czujesz? Od kiedy? Co się stało?”
I tu się zaczęła droga krzyżowa długiej choroby. Wyłączały się kolejne sprawności organizmu. Joasia przestała chodzić, zaniewidziała. Trzeba było zrobić tracheotomię, jak Wojtyle na starość. Joasia przestała chodzić, zaniewidziała. Trzeba było zrobić tracheotomię, jak Wojtyle na starość. Mięśnie już nie tłoczyły powietrza do płuc. Więc jaki ś cudem zdobyty aparat przewieziony gdzieś z zagranicy w szpitalu podłączono i tak oddychała.
- „Asiu, boli Cię?”- „To dla Pana Jezusa”- Tak mówią świadkowie.
- „Asiu, czemu ty nie płaczesz?”
– „Pani doktor, to dla Pana Jezusa, bo przecież On cierpiał tak bardzo”
- „Joasiu, jest ksiądz z Panem Jezusem.”
– „To dobrze. To bardzo dobrze. Bo już dwa dni nie byłam u Komunii. Proszę księdza, podobno ksiądz jedzie na rekolekcje. To będę się modliła, żeby ludzie słuchali tego, o czym ksiądz mówi.”
Podobno umarła jak anioł. Pochowana na Powązkach. Od początku wielu tych, którzy ją znali przekonani byli, że to święta. Po Bożym Narodzeniu tego roku nasz biskup diecezjalny kardynał Kazimierz pozwolił wydrukować i wydał imprimatur na obrazki z modlitwą o jej beatyfikację.”
Na zakończenie kazania ksiądz Piotr nawiązał do zbliżającej się rocznicy 1050 Chrztu Polski wspominając Mieszka I Dobrawę i te 42 pokolenia, które od tego czasu żyły na polskiej ziemi, a których my jesteśmy cząstką.
Po przyjęciu Komunii Świętej pod dwiema postaciami, na zakończenie Eucharystii zostaliśmy indywidualnie pobłogosławieni krzyżem z relikwią z Krzyża Świętego.
Po Mszy świętej przeszliśmy do sali Jana Pawła II.
Odśpiewaliśmy nieszpory przed Najświętszym Sakramentem. Po błogosławieństwie rozpoczęliśmy kolejną część naszych rozważań o dziesięciu przykazaniach.
Spotkanie prowadziła Basia Kołodziejczyk, opierając się na homilii Jana Pawła II oraz na przygotowanej prezentacji dotyczącej VII Przykazania – Nie kradnij.
Wydawałoby się, że proste i mocne słowa przykazania „Nie będziesz kradł” z Księgi Wyjścia, czy jeszcze prościej i dobitniej wybrzmiewające „Nie kradnij” z Ewangelii wg. Św. Mateusza, nie pozostawiają pola do dyskusji i nasze spotkanie może zakończyć się po prezentacji pierwszego slajdu.
A jednak…
Prezentacja została podzielona na kilka części, składających się ze slajdu z pytaniem i slajdu z odpowiedzią-przykładami ilustrującymi zagadnienie. Pierwsze pytanie dotykało relacji człowieka z Bogiem, kolejne relacji z innymi ludźmi, a ostatnie relacji z samym sobą w kontekście VII przykazania.
Aby zgłębić te tematy musieliśmy odejść od standardowego wyobrażenia kradzieży, jako przywłaszczenia sobie jakiejś rzeczy materialnej należącej do innej osoby.
Na początek dyskutowaliśmy na temat czy i jak możemy okradać Boga. Pojawiały się coraz to nowe obszary, które możemy w swoim sumieniu rozważać, jako okradanie naszego Stwórcy- stawianie się na Jego miejscu w określaniu, co jest dobre, a co złe’ czy też w kwestii osądzania innych ludzi; „kradzież” czasu przeznaczonego na modlitwę i bycie w obecności Boga, niewykorzystywanie lub też niezgodne z Jego wolą wykorzystywanie talentów, którymi zostaliśmy obdarowani.
W części dotyczącej okradania innych ludzi najbardziej zainteresowały wszystkich zagadnienia, które nie kojarzą nam się zwykle bezpośrednio z kradzieżą- niszczenie przyrody i dobra wspólnego; niedotrzymywanie umów; oszustwa podatkowe; korupcja; niesprawiedliwa zapłata za pracę; wykorzystywanie własności publicznej w celach prywatnych; nadużywanie czyjegoś czasu, czy uprzejmości. Gorącą dyskusję wzbudziły też formy kradzieży, które stały się plaga w dobie rozwoju mediów szczególnie elektronicznych- kradzież cudzej tożsamości lub prywatności.
Nie zabrakło też odniesień do Jana Pawła II, który w swojej homilii dotyczącej VII przykazania 5 czerwca 1991 w Białymstoku mówił:
-„Człowiek otrzymał od Boga zadanie panowania na przyrodą.
Dar panowania nad przyrodą winniśmy wykorzystywać w poczuciu odpowiedzialności, świadomi, że jest to wspólne dobro ludzkości. Tu także chodzi o siódme przykazanie: «nie kradnij!».”
W jaki sposób możemy okradać samego siebie? Przy tym pytaniu powróciła znów kwestia niewłaściwego wykorzystania lub marnowania talentów oraz marnotrawienia czasu. Rozmawialiśmy również o tym, ze niszczenie własnego zdrowia i życia jest także grzechem kradzieży popełnianym wobec siebie.
Ostatni slajd prezentacji dotyczył relacji VII przykazanie, a siedem grzechów głównych jak np. lenistwo, które powoduje, że marnujemy nasz czas i zdolności, czy też zazdrość, która może prowadzić do niszczenia cudzej własności, „bo ja tego nie mam”.
Rekolekcje wielkopostne Santo Subito zakończyliśmy modlitwa pod przewodnictwem księdza Piotra.
Złożyliśmy też życzenia Piotrowi Linke, który obchodził urodziny. Maciek w imieniu wszystkich przekazał mu w prezencie książkę papieża Franciszka „Miłosierdzie to imię Boga” z dedykacjami od wszystkich uczestników spotkania.
Tym miłym akcentem zakończyliśmy nasze spotkanie.
Galeria zdjęć
|