Adwent to radosne oczekiwanie na nadejście Pana. Dlatego z radością w sercach zebraliśmy się na rekolekcjach adwentowych. Poprowadził je duchowy opiekun grupy, ks. Piotr Filipczak. Bóg sprawił, że spotkaliśmy się w Święto Niepokalanego Poczęcia NNP.
Spotkanie rozpoczęło się Jutrznią o Najświętszej Maryi Pannie. Odśpiewanie słów psalmów wzbogaciło modlitwę. Wszak, kto śpiewa, ten dwa razy się modli.
Następnie ks. Piotr odczytał fragment I rozdziału Ewangelii św. Marka - Rodowód Jezusa. Z jednej strony jest to tylko lista kolejnych imion. Żmudne, po ludzku wręcz „nudne” wyliczanie, kto czyim był ojcem. Jednak w ten sposób, podkreślony został ziemski wymiar Boga, który narodził się, jako człowiek. Przyszedł na świat się w rodzinie, w konkretnej sytuacji historycznej, mając za sobą wielowiekową tradycję swoich przodków.
W tekście naszpikowanym męskimi imionami wymienione są również cztery kobiety. Każda z nich była grzeszna, niektóre można by wręcz określić mianem skandalistek swoich czasów. Ale to właśnie one są na kartach Pisma Świętego. Ewangelista wymienia je, jakby chcąc podkreślić, że każdy człowiek jest dla Boga ważny, każdy zasługuje na jego miłość.
Te rozważania posłużyły, jako zachęta do tego, aby każdy z nas zatrzymał się na swojej rodzinie, swoich przodkach. By o nich pomyśleć, pomodlić się, zastanowić, jak wiele im zawdzięczamy. Przecież każdy ma swój rodowód. Ile imion przodków jesteśmy w stanie wymienić? Jak często ich wspominamy? Czy otaczamy modlitwą, której mogą potrzebować? Czy zwracamy się za ich pośrednictwem do Boga, wszak mogą być wśród nich święci? Każdy w ciszy i skupieniu przekładał w myślach karty rodzinnej historii.
Tak przygotowani przeszliśmy do kaplicy, by uczestniczyć we Mszy Świętej, która niby taka sama, ale zawsze niezwykła, wyjątkowa, ważna. Połączeni modlitwą dziękowaliśmy Bogu za otrzymane łaski, prosiliśmy o dalszą opiekę. Dla zdrowych i chorych, dla żywych i umarłych, dla obecnych oraz tych, którym niedane było dotrzeć do Świątyni. W sposób szczególny modliliśmy się za Adriana. Dosłownie w tym samym czasie, przeżywał obłóczyny w klasztorze w Leżajsku. Wiola i Maciek byli obecni na tej uroczystości. Dwa bardzo ważne dla Grupy wydarzenia, działy się równolegle. Ach, gdybyśmy mieli dar bilokacji, jak patron naszej parafii św. Ojciec Pio... Ale do tego trzeba być Świętym. A my, póki co, poczekamy na relację Wioli i Maćka oraz sami im opowiemy ( napiszemy) o rekolekcjach. Po mszy, jako że wybiła dwunasta, odśpiewaliśmy Anioł Pański.
Ksiądz Piotr zachęcił nas, aby sięgnąć do rekolekcji dla katechetów „O Nowej Ewangelizacji” z grudnia 2000r., autorstwa Józefa Ratzingera. W tekście kardynał podkreśla prymat Ewangelii nad ludzkim działaniem, że zawiera ona słowa Jezusa, że nie jest własnością ewangelizującego. Zaleca, by nie czekać na sukces swoich działań. Przypomina, że każdy, kto pójdzie za Chrystusem doświadczy krzyża i cierpienia.
Bardzo ważne jest, aby tworzyć miejsca, gdzie człowiek, który odkrył Boga będzie miał gdzie się z tego cieszyć, mógł to przeżywać.
Bardzo zaciekawiła nas opowieść księdza o „poprawianej” ikonie Matki Bożej Nieustającej Pomocy, którą mieliśmy okazję oglądać podczas pielgrzymki do Rymu. Oryginalne dzieło miało w postaci Jezusa głowę niepasującą do tułowia. Grubą szyję, pomarszczoną twarz, przesunięte do tyłu, jakby przerzedzone łysiną włosy. Mówiono, że to dorosłe dziecko lub młody starzec. Symbolizowało to niemożność pełnego poznania Boga przez człowieka. Bóg przychodzi inaczej niż byśmy chcieli. Wymyka się ludzkiemu poznaniu. Bóg przenika świat, myślimy, że można go dotknąć, ale on ten świat przekracza.
Dzieciątko z ikony ma nienaturalnie skrzyżowane stopy, z których zsuwa się bucik. Jezus siedzi na ramieniu Matki, ale tak jakby się gdzieś spieszył. Spieszył się na krzyż, aby zbawić świat. W XIX wieku uznano, że postać Dzieciątka jest brzydka, że trzeba ją „poprawić”. I przemalowano ikonę. Jezus otrzymał nową, „ładną” buzię. Zmieniło to automatycznie teologiczną interpretację obrazu. Próbowałam odnaleźć zdjęcie ikony z pierwszym wizerunkiem. Niestety nigdzie nie natknęłam się na tę pierwotną wersję. Może komuś z Was się uda. Warto zagłębić się i poznać wszystkie elementy symboliki ikony.
I tak doszliśmy do sedna rekolekcji. Dostaliśmy zadanie do domu. Wskazówkami do niego były wybrane fragmenty z Pisma Świętego.
Co woła nasze serce do Boga? Jaką mamy wobec Niego postawę podczas modlitwy? Czy chcemy otworzyć się na działanie Ducha Świętego? Czy umiemy współpracować z łaską? Czy prosimy Boga o te dary? Co jest dla nas najważniejsze w relacji z Bogiem? Dziękczynienie, zawierzenie, prośby, uwielbienie?
Spotkanie zakończyło dzielenie się doświadczeniami o działaniu Boga w naszym życiu. Było o polskich zakonnicach, które w czasach komunizmu przewoziły różańce, chociaż czescy celnicy wszystko rekwirowali. Było o zwykłym spacerze „bez celu”, który zamienił się w ratunek dla zagubionej staruszki i sfrustrowanego policjanta. O tym, jak anioł uratował Kasię i jej sąsiadów przed wybuchem gazu. I o tym jak Bóg „zesłał” Agnieszce cebulę na kempingu po Rzymem. Jak modlitwa „Zdrowaś Mario” pozwalała bezboleśnie zakładać chorym wenflony. Jak zmiana postawy z „poradzę sobie sam, nie będę prosił” na „Panie pomóż” podstawiała samochód na pustej drodze. A ile „dowodów” na istnienie Boga pozostało w naszych sercach?
Tradycyjnie spotkane zakończyliśmy poczęstunkiem. Dziękujemy wszystkim kucharkom
i kucharzom za przygotowane pyszności.
To, były dobre, przemodlone rekolekcje. Oby dane nam było zobaczyć ich owoce.
Galeria zdjęć
|