Encyklika „Veritatis splendor” Jana Pawła II nie należy do najłatwiejszych lektur, a jej właśnie poświęcone było spotkanie Grupy Santo Subito 25 lutego 2012 r. Dlatego pomocy w zgłębianiu tego dzieła udzielił nam specjalny gość, ks. dr Sylwester Matusiak – specjalista od teologii moralnej.
– To że encyklika jest adresowana „Do wszystkich biskupów Kościoła katolickiego” i dotyczy niektórych podstawowych problemach nauczania moralnego Kościoła,nie powinno zniechęcać osób świeckich do jej przeczytania, aczkolwiek jej temat jest trudny nawet dla osób duchownych – uspokoił nas ks. Matusiak.
Każde jej słowo niesie poważne treści. „Żaden człowiek nie może się uchylić od podstawowych pytań: Co powinienem czynić? Jak odróżniać dobro od zła? Odpowiedź można znaleźć tylko w blasku prawdy, która jaśnieje w głębi ludzkiego ducha, jak zaświadcza psalmista: „«Któż nam ukaże dobro?» Wznieś ponad nami, o Panie, światłość Twojego oblicza!” (por. Ps 4, 7)” (VS 2).
Prace nad encykliką trwały sześć lat, opublikowana została 6 sierpnia1993. Jej powstanie poprzedziły szeroko zakrojone konsultacje teologiczne, prowadzone na różnych kontynentach i wśród osób o bardzo zróżnicowanych poglądach. Jan Paweł II zapowiedział napisanie encykliki poświęconej „szerszemu i głębszemu omówieniu problemów dotyczących samych fundamentów teologii moralnej, podważanych przez niektóre nurty myśli współczesnej” już w 1987 r. w Liście Apostolskim Spiritus Domini, opublikowanym z okazji dwusetnej rocznicy śmierci św. Alfonsa Marii Liguori. Chciał jednak, aby najpierw ukazał się „Katechizm Kościoła katolickiego”, który zawiera kompletny wykład chrześcijańskiej doktryny moralnej. Dlatego encyklika powstała nieco później i dlatego ograniczył się w niej do omówienia tylko niektórych, podstawowych aspektów nauczania moralnego. Jej publikacja była kilkakrotnie przesuwana w czasie: podczas pielgrzymki Papieża do Tanzanii we wrześniu 1990 r. źródła watykańskie informowały opinię publiczną, że tekst encykliki jest prawie gotowy. W kwietniu 1990 r. nadzwyczajny konsystorz kardynałów wyraża życzenie, aby dokument został opublikowany. W listopadzie rzecznik Watykanu Joaquín Navarro-Valls oświadcza, że encyklika jest praktycznie jest ukończona. Wiosną 1992 r. Papież odsyła tekst do poprawek (tekst ten „wycieka” do prasy). 31 lipca 1993 r. Navarro-Valls tłumaczy, że tamten tekst jest tylko częściowo do poprawki. Napięcie rośnie. Samo ogłoszenie jest dość spektakularne: odbywa się równocześnie w stolicach wielu krajów, na specjalnych konferencjach prasowych i staje się wydarzeniem medialnym. Trzy dni po publikacji, 5 sierpnia 1993 r., kardynał Józef Ratzinger w wywiadzie udzielonym dziennikarzom mówił, że „encyklikę poprzedziły liczne kontestacje – przepraszam – konsultacje”. Te kontestacje sprawiły, że encyklika powstała. Dlaczego czekano aż 7 lat?
We wprowadzeniu do encykliki papież tłumaczy: „Dziś wydaje się konieczna refleksja nad całością nauczania moralnego Kościoła, której konkretnym celem jest przypomnienie niektórych fundamentalnych prawd doktryny katolickiej w kontekście współczesnych prób ich podważenia lub zniekształcenia. Wewnątrz samej społeczności chrześcijańskiej ukształtowała się bowiem nowa sytuacja, w której wobec nauczania moralnego Kościoła rozpowszechniane są coraz liczniejsze wątpliwości i zastrzeżenia natury humanitarnej i psychologicznej, społecznej i kulturowej, religijnej, a także w ścisłym sensie teologicznej. Nie jest to już krytyka częściowa i doraźna, ale próba globalnego i systematycznego zakwestionowania dziedzictwa doktryny moralnej opartej na określonych koncepcjach antropologicznych i etycznych. U źródeł tej krytyki można dostrzec mniej lub bardziej ukryty wpływ nurtów myślowych, które prowadzą do rozerwania istotnej i konstytutywnej więzi pomiędzy ludzką wolnością a prawdą. W ten sposób odrzuca się tradycyjną doktrynę o prawie naturalnym, o powszechności i niezmiennej ważności jej nakazów; uważa się, że niektóre elementy nauczania moralnego Kościoła są po prostu nie do przyjęcia; że Magisterium może się wypowiadać w kwestiach moralnych tylko po to, by „zachęcać sumienia” i „proponować wartości”, z których każdy będzie sam czerpał inspirację dla autonomicznych decyzji i wyborów życiowych.
W szczególności należy zwrócić uwagę na rozdźwięk między tradycyjnym nauczaniem Kościoła a pewnymi poglądami teologicznymi, rozpowszechnianymi także w seminariach i na Wydziałach Teologicznych, na temat zagadnień o ogromnym znaczeniu dla Kościoła i dla zgodnego z wiarą życia chrześcijan, a także dla relacji międzyludzkich. Podnosi się pytania takie, jak: czy Boże przykazania, wpisane w serce człowieka i stanowiące element Przymierza, mogą rzeczywiście być światłem dla codziennych decyzji podejmowanych przez poszczególnych ludzi i całe społeczności? Czy można być posłusznym Bogu, a więc miłować Boga i bliźniego, nie przestrzegając tych przykazań w każdej sytuacji? Rozpowszechniona jest także opinia, która podaje w wątpliwość istnienie wewnętrznego i nierozerwalnego związku pomiędzy wiarą a moralnością, tak jakoby tylko wiara miała decydować o przynależności do Kościoła i o jego wewnętrznej jedności, natomiast byłby do przyjęcia pluralizm opinii i sposobów postępowania, uzależnionych od indywidualnego osądu subiektywnego sumienia lub od złożoności uwarunkowań społeczno-kulturowych” (VS 4-5).
Dlaczego Jan Paweł II napisał encyklikę o tematyce moralnej? – zastanawialiśmy się podczas spotkania. Cóż to są owe „pewne poglądy teologiczne”? Otóż wydanie encykliki było reakcją na niezgodne z nauką Kościoła teorie teologiczne, które zaczęły się szerzyć w latach 70. i 80. XX wieku. W 1984 r. Kongregacja Nauki Wiary, której przewodniczył kardynał Józef Ratzinger, opublikowała „Instrukcję o niektórych aspektach »teologii wyzwolenia«” jako odpowiedź Magisterium Kościoła na wątpliwości narosłe wokół koncepcji niektórych południowoamerykańskich teologów. Nowa ideologia, która zaczęła coraz bardziej wkraczać w życie społeczeństwa latynoamerykańskiego nie zyskała poparcia niedawno wybranego papieża Jana Pawła II. Zrodziło to konflikt między teologami wyzwolenia (np. G. Guttierez, L. Boff, S. Galilea, J. Sobrino) a Watykanem.
W przeciwieństwie do teologii moralności teologia wyzwolenia była ideologią przewrotną. Choć nawiązywała do tradycji chrześcijaństwa, twórcy tej ideologii rano odprawiali mszę, a później brali karabin do ręki. Z Chrystusem jako symbolicznym wyzwolicielem przywracającym sprawiedliwość, który na ramieniu zamiast krzyża dźwigał karabin, szli walczyć w szeregach partyzantki. Nie zauważali sprzeczności w byciu jednocześnie i sługą Chrystusa (duchownym), i partyzantem zabijającym bliźnich. Watykan ripostował: Chrystus z karabinem nie jest drogą wyzwolenia, a cel nie uświęca środków. Papież w encyklice „Veritatis splendor” dobitnie zareagował na fakt, że człowiek zaczął ustanawiać własne prawa i zwrócił się wprost do autorów teologii wyzwolenia, którzy wprowadzili w Kościele katolickim pewien zamęt. „Naucz mnie chodzić drogą Twojej prawdy”, głosi psalmista. Jeśli pozwolimy się tej prawdzie poprowadzić, to żadne pseudonauki nie omamią nas. „Wzajemne przeciwstawienie, czy wręcz radykalne rozerwanie więzi między wolnością i prawdą, jest konsekwencją, przejawem i dopełnieniem innej, jeszcze bardziej niebezpiecznej i szkodliwej dychotomii – tej mianowicie, która oddziela wiarę od moralności” – pisze Jan Paweł II w encyklice. „Trzeba ponownie odnaleźć i ukazać prawdziwe oblicze chrześcijańskiej wiary, która nie jest jedynie zbiorem tez wymagających przyjęcia i zatwierdzenia przez rozum. Jest natomiast poznaniem Chrystusa w wewnętrznym doświadczeniu, żywą pamięcią o Jego przykazaniach, prawdą, którą trzeba żyć. Słowo zresztą jest prawdziwie przyjęte dopiero wówczas, gdy wyraża się w czynach i urzeczywistnia w praktyce. Wiara to decyzja, która angażuje całą egzystencję” (VS 88).
Teologia moralna korzysta z osiągnięć nauk o człowieku, takich jak psychologia, socjologia, antropologia, które tłumaczą mechanizmy działania i poznawania. Postęp nauki i techniki można wykorzystać dla dobra człowieka, a można go skierować przeciw człowiekowi. Ma on charakter ambiwalentny, ale to ja decyduję, co stanie się ze zdobyczami współczesnej cywilizacji, w której uczestniczę – czy wykorzystam je w poszanowaniu godności ludzkiej, czy też obrócę je w zło wymierzone w innego człowieka. Rozumność człowieka to jeden z przejawów podobieństwa do Boga. Drugi aspekt – to wolność! Wolny wybór. Człowiek jest istotą wolną. Trzecia cecha to zdolność do miłości – potrafimy kochać i dzielić się sobą i miłością, a tym pierwszym, który nas pokochał jest Pan Bóg.
„Podczas gdy nauki humanistyczne, podobnie jak wszystkie nauki doświadczalne, rozwijają empiryczne i statystyczne pojęcie „normalności”, to wiara naucza, że tego rodzaju normalność zawiera w sobie ślady upadku człowieka, jego odejścia od pierwotnego stanu — to znaczy, że jest skażona przez grzech. Tylko wiara chrześcijańska wskazuje człowiekowi drogę powrotu „do początku” (por. Mt 19, 8) — drogę, która często bardzo różni się od drogi normalności empirycznej. W tym sensie nauki humanistyczne, mimo wielkiej wartości wiedzy, którą zgromadziły, nie mogą zostać uznane za najważniejsze wskaźniki norm moralnych. To Ewangelia odsłania pełną prawdę o człowieku i jego życiu moralnym i w ten sposób oświeca i napomina grzeszników, głosząc im miłosierdzie Boga, który działa nieustannie, by uchronić ich zarówno przed utratą nadziei na to, że zdołają poznać i zachować prawo Boże, jak również przed fałszywym przekonaniem, że zdołają zbawić się bez zasługi. Bóg przypomina im też o radości przebaczenia, które jako jedyne może dać im moc, by w prawie moralnym rozpoznali wyzwalającą prawdę, łaskę nadziei, drogę życia” – przypomina Jan Paweł II w encyklice.
Adresatami „Veritatis splendor” są pasterze Kościoła – biskupi, ale nie oznacza to, że mają być oni jedynymi czytelnikami. Począwszy od „Pacem in terris”, autorstwa Jana XXIII, wszystkie encykliki były adresowane do szerokiego kręgu odbiorców. „Veritatis splendor” adresowana jest także do teologów moralności, których teorie różnią się czasem znacznie. Ich powołanie ma pierwszorzędne znaczenie nie tylko dla życia i misji Kościoła, ale także dla społeczeństwa i ludzkiej kultury. Na czym ono polega? Czytamy w encyklice (VS 110), że spoczywa na nich poważny obowiązek pouczania wiernych, zwłaszcza przyszłych duszpasterzy, o wszystkich przykazaniach i normach praktycznych, które Kościół autorytarnie ogłasza.
Drugie ich zadanie to poszukiwanie coraz głębszych rozumowych uzasadnień dla nauczania Magisterium Kościoła, w przekonaniu o słuszności jego nakazów oraz ich ważności, przez ukazywanie ich wzajemnych powiązań oraz odniesienia do ostatecznego celu człowieka i wiary, że zmierzamy w dobrym kierunku.
Na teologach moralistach „ciąży poważny obowiązek takiego wychowywania wiernych, by byli zdolni do rozeznania moralnego, dążyli do prawdziwego dobra i z ufnością szukali pomocy w łasce Bożej” (VS 113). Teologia moralna to nauka normatywna, podobnie jak etyka. Nie może być podporządkowana bez reszty wynikom obserwacji naukowej. Teolog musi rozeznawać… Teologia moralna rozpatruje przede wszystkim „duchowy wymiar ludzkiego serca i jego powołanie do Boskiej miłości’ (VS 112).
– Encyklika ta – objaśniał ks. dr Sylwester Matusiak – jest wyrazem troski Jana Pawła II o kształt teologii moralnej, a zarazem duszpasterskiej troski o każdego człowieka wierzącego, który gdy spotka się z prawdziwą jasną teologiczną normą, będzie mógł się łatwiej odnaleźć w zagmatwanych kontekstach współczesności i współczesnej kultury. Powołani jesteśmy do życia w miłości i we wspólnocie z Bogiem tu i teraz, i w przyszłości. To jest nasz cel ostateczny.
Encyklika podkreśla dynamiczny aspekt moralności – człowiek się rozwija, dorasta, ciągle się zmienia, dojrzewa, starzeje, a z wiekiem zmieniają się jego zapatrywania. Zmienia się też norma moralna – inna jest moralność dziecka, inna maturzysty, a inna ojca lub matki, odpowiadających za rodzinę. Inna jest norma pracowników, świadczących pracę dla pracodawcy, a inna właściciela firmy, który odpowiada za ludzi u niego pracujących. Teolog nie może redukować teologii moralnej do dyscypliny wiedzy, ukształtowanej w kontekście nauk o człowieku. Socjologia to nauka opisowa, teologia moralna – to nauka normatywna. Etyka – podobnie – nie może być podporządkowana bez reszty wynikom obserwacji naukowej.
Interesujący jest wieloraki kontekst encykliki. Na współczesne nauczanie Kościoła w dziedzinie moralności wpływ miała filozofia współczesna, przemiany kulturowe i społeczno-polityczne, także teologia protestancka. Rozwój teologii przed Soborem Watykańskim II zmotywował ją do pewnej odnowy. Teologowie katoliccy otwierając się na nowe prądy i idee, podejmują dialog ze współczesną filozofią, której przedstawicielami są m.in. G. Marcel, J. Lacrois, J. Maritain, E. Mourier, M. Buber, F. Ebner, F. Rosenzweig. M-D.Chenu tworzy teologię rzeczywistości ziemskich. Sobór uznał, że to dobry kierunek: tak, doceńmy świat w którym żyjemy, potraktujmy go jako dar, jako zadanie. J. Danielou stwierdza, że czas zabrać się do usuwania rozłamu, jaki panuje między teologią a życiem. Po Soborze następuje rozwój teologii moralnej, większe otwarcie na Pismo Święte i bogactwo jego przesłania. Za tym otwarciem stał autorytet Soboru, który działał pod natchnieniem Ducha Świętego, i wszystkie przyjęte tam dokumenty były uznane za natchnione. Teologia moralna ma ukazywać wzniosłość powołania wszystkich wiernych w Chrystusie – również księży, które ma owocować owocami miłości za życie świata (Dekret o formacji kapłanów, 16). Po Soborze Watykańskim II w teologii moralnej pojawiły się dwa nurty – autonomii moralnej i etyki wiary. Dyskusję rozpoczął w 1971 r. Alfons Auer, teolog moralności z Tybingi, książką „Autonome Moral und christlicher Glaube”. Poglądy Auera zyskały wielu zwolenników. Główne tezy tego dzieła to:
Rzeczywistość świata jest fundamentem etyki.
Moralność polega na autonomicznej odpowiedzi człowieka na wymagania tej rzeczywistości.
Odpowiedź jest wtedy autonomiczna, gdy objawia skuteczną zdolność do zreflektowania własnej egzystencji i działalności.
Chrześcijański horyzont sensu realizuje się w integrującej, stymulującej i krytycznej funkcji wiary.
Ów chrześcijański horyzont sensu nie zmienia kategorialnych norm moralnych, tworzonych przez „twórczy rozum” człowieka.
Encyklika „Veritatis splendor” wskazuje, co w tym nurcie autonomii moralnej jest dobre, i co należy wykorzystywać, aby być w zgodzie z sumieniem, aby chodzić w światłości.
Drugi nurt teologii – etyka wiary – był reakcją na autonomię moralną. Reprezentowali go m.in. H. Schürmann (wpływ na powstanie norm moralnych), Józef Ratzinger (wiara jako centrum decyzji moralnych), Hans Urs von Balthasar (proponuje teologiczną podstawę etyki chrześcijańskiej). Glaubensetik stoi na stanowisku, że:
Podstawa dyskursu etycznego znajduje się w doświadczeniu przeciwieństw.
Poznanie jest drogą i środkiem odkrywania norm moralnych w doświadczeniu człowieka.
Rozum ludzki nie jest w stanie sformułować bezwarunkowych norm określających zasadnicze wartości życia.
Tylko Bóg może nadać etyce ludzkiej prawdziwie wiążący wymiar i zabezpiecza godność człowieka.
Wiara nie rodzi konfliktu z moralnością.
Zatem wiara człowieka ma iść w zgodzie z życiem codziennym. Wyczuwamy tu pewne napięcie, jest ono odzwierciedlone w encyklice. Dopełnieniem tej zgody moralności i wiary w życiu jest męczeństwo. „W męczeństwie, jako potwierdzeniu nienaruszalności porządku moralnego, jaśnieje świętość prawa Bożego, a zarazem nietykalność osobowej godności człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boga. Godności tej nie wolno nigdy zbrukać ani działać wbrew niej, nawet w dobrej intencji i niezależnie od trudności. Jezus napomina nas z największą surowością: „Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić?” (Mk 8, 36).
Męczeństwo odrzuca jako złudne i fałszywe wszelkie „ludzkie tłumaczenia”, jakimi usiłowałoby się usprawiedliwić — nawet w „wyjątkowych” okolicznościach — akty moralnie złe ze swej istoty; co więcej, ujawnia, że akt taki jest w istocie pogwałceniem „człowieczeństwa” człowieka, i to bardziej nawet w tym, kto go popełnia, niż w tym, kto pada jego ofiarą. Męczeństwo jest więc także wywyższeniem doskonałego „człowieczeństwa” i prawdziwego „życia” człowieka, co poświadcza św. Ignacy Antiocheński w słowach skierowanych do chrześcijan Rzymu, gdzie poniósł śmierć męczeńską: „Wybaczcie mi, bracia. Nie wzbraniajcie żyć, nie chciejcie, abym umarł (...), pozwólcie chłonąć światło nieskalane. Gdy je osiągnę, będę pełnym człowiekiem. Pozwólcie mi naśladować mękę mego Boga” – głosi w encyklice Papież.
Złudność i fałszywość tych naszych „ludzkich tłumaczeń”, usprawiedliwień powinno nam wskazywać sumienie. Jest to kompas człowieka, naturalne wyposażenie, z którym przychodzi na świat; potem kształtują je wychowanie, dom rodzinny, nauki w kościele, rekolekcje, spowiedź, Pismo Święte, rozmowa, spotkanie z człowiekiem. Są kultury i społeczności, w których obowiązują inne normy, jednak niezależnie od kultury, moralności chrześcijańskiej, wszędzie sumienie mówi: Nie zabijaj!
„W sercu chrześcijanina, w najtajniejszym wnętrzu człowieka rozbrzmiewa wciąż pytanie, które ewangeliczny młodzieniec postawił niegdyś Jezusowi: „Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?” (Mt 19, 16). Każdy jednak musi zwrócić się z tym pytaniem do Nauczyciela dobrego, ponieważ tylko On może udzielić w pełni prawdziwej odpowiedzi w każdej sytuacji i w najbardziej różnorodnych okolicznościach. Kiedy zaś chrześcijanie zwracają się doń z pytaniem nurtującym ich sumienia, Chrystus odpowiada słowami Nowego Przymierza, które powierzył swemu Kościołowi. Zostaliśmy bowiem posłani, aby — jak mówi o sobie Apostoł — „głosić Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża” (por. 1 Kor 1, 17). Dlatego odpowiedź Kościoła na pytanie człowieka niesie w sobie mądrość i moc Chrystusa ukrzyżowanego, Prawdy, która nam się udziela” (VS 117).
Także w sumieniu człowieka z warszawskich Kabat kołacze pytanie bogatego młodzieńca z Ewangelii św. Mateusza: Jak tu żyć, gdy wokół tyle biedy, niedostatku, chorób, bezrobocia – a ja mam pracę, dzięki której stać mnie na prywatną klinikę? Jak znosić bezdomność innych, podczas gdy ja mam piękny dom z ogrodem, który co prawda jest owocem mojej ciężkiej pracy, ale jest na tyle duży, że pomieściłby jeszcze jedną rodzinę? Jak pomóc głodującym, gdy ja wyrzucam nadmiar jedzenia i ciągle walczę z nadwagą? Czy mam prawo kupować nowszy model auta, gdy inni nie mają na bilet metra w jedną stronę? Czy opłacać dzieciom studia, gdy ich rówieśnicy nie mają na buty, by w nich pójść do wiejskiej szkoły? Jak tu kupować markowe perfumy, gdy inni nie mają na kostkę mydła? Czy mogę kupić torebkę z logo znanego projektanta, choć gdyby biedni mieli kwotę, na którą wyceniono ten produkt, to wystarczyłaby im na półroczne wyżywienie? Jak tu żyć w oszalałym świecie dualizmu: dobra i zła, nędzy i dostatku, braku i nadmiaru, luksusu i ubóstwa, życia i śmierci?
Zadaliśmy sobie te pytania podczas spotkania z ks. Sylwestrem Maksymiukiem i zasmuciliśmy się. Zasmucił się przecież ewangeliczny młodzieniec, gdyż miał wiele posiadłości. I my mamy te same dylematy, co ludzie żyjący przed dwoma tysiącami lat. Niewielu z nas odważy się przyciągnąć łodzie do brzegu, zostawić wszystko i – pójść za Nim. Mamy rodziny i jesteśmy za nie odpowiedzialni. Ale możemy żyć i działać w zgodzie z sumieniem, i przynajmniej próbować wcielać w życie blask prawdy – veritatis splendor.
Galeria zdjęć
|