Druga pielgrzymka do Krakowa grupy Santo Subito
18-19.06.2011
O drugim wyjeździe do Krakowa myśleliśmy od ponad roku. My myśleliśmy, a Maciek działał. Efekt jego starań przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Jak on dotarł do Tych Ludzi, jak nakłonił do spotkań? Skromnie odpowiadał, że ma jeszcze kilka starych krakowskich kontaktów. Może i kilka, ale za to jakich! Maćku, wiem, że jesteś skromnym człowiekiem i nie będziesz zadowolony, że rozpisuję się, wychwalając Twoje zasługi. Trudno, musisz przełknąć bukiet pochwał. Pojechać do Krakowa i zobaczyć piękne zabytki, zbiory muzealne może każdy. Ale będąc tam, móc rozmawiać z osobami tak bliskimi Janowi Pawłowi II to przywilej niewielu. Niech Bogu będą dzięki za doświadczenia tych dwóch czerwcowych dni, niech będą dzięki Maćkowi za jego wysiłek. Wielkie uznanie należy się też Violi, bo kiedy Maciek poświęcał swój czas i energię na przygotowania do wyjazdu, na nią spadły wszystkie obowiązki rodzinno-domowe. Jest cichą bohaterką, bez Niej by się nie udało.
Każdy z nas zapamiętał ten czas trochę inaczej, ale chyba dla wszystkich był on wyjątkowy, dlatego trudno będzie oddać wiernie duchową atmosferę panującą w grupie. Wryło się to w nasze serca. Na papier można przelać tylko zapis wydarzeń.
O pogańskiej godzinie – jak mówiła Pani Danuta Rybicka – czyli o 6 rano ruszyliśmy spod naszego kościoła do Krakowa. Budząc się, odśpiewaliśmy Godzinki. Już w czasie podróży zaczęliśmy przygotowania do pobytu w królewskim grodzie. Kilkoro z nas przedstawiło informacje na temat gości, z którymi się spotkamy i miejsc, które odwiedzimy. Słuchaliśmy uważnie, pamiętając o czekającym nas w drodze powrotnej konkursie. Dopiero potem okazało się, że warto było uważnie słuchać oraz jak cenne nagrody przypadły zwycięzcom. Ale do tego jeszcze dojdziemy...
Bardzo sprawnie dojechaliśmy do celu. Wszak kierowcą był Pan Piotr, a to imię w grupie ma szczególne uznanie. Zaczynając od Piotra Naszych Czasów, poprzez księdza Piotra, kończąc na licznych wspaniałych Piotrach z naszej grupy. Pierwsze kroki skierowaliśmy do Muzeum Archidiecezjalnego na ul. Kanoniczej.
W dawnym mieszkaniu ks. Wojtyły prezentowane są zbiory niezwykłe: pamiątki osobiste z okresów krakowskiego i rzymskiego oraz liczne Dary Papieskie. Znajdują się tam ubrania, meble, przedmioty codziennego użytku (w tym sprzęt sportowy – kajak, rower, narty), liczne listy, dokumenty. Wreszcie są bardzo bogate dary z całego świata dla Ojca Świętego, które ten sukcesywnie przekazywał do Krakowa.
Jak opowiadała pani przewodnik, gdy ktoś z Krakowa odwiedzał papieża, to jakby przypadkowo, przy okazji proszony był o zawiezienie czegoś do „starego domu”. I chociaż zbiory krakowskie są jedynie maleńką cząstką wszystkich podarunków, jakie otrzymał Ojciec Święty, to i tak budzą podziw. Naczynia liturgiczne, obrazy wykonane różnymi technikami, rzeźby z kości słoniowej, mahoniu, figury świętych i inne przedmioty kultu religijnego, a wszystko zrobione z wielką dbałością o każdy szczegół. Nie sposób opisać je tutaj wszystkie. Ja najbardziej zapamiętałam kielich liturgiczny z Jemenu, wykonany ze złotej nitki, jakby tkany szydełkiem. Moją uwagę przykuł też obraz z masy perłowej „Ostatnia Wieczerza” – dar od Arafata. Wśród zbiorów prezentowany jest również krzyż prymasa Wyszyńskiego. W chwili wyboru kardynała Wojtyły na papieża, prymas Wyszyński zdjął ten krzyż z własnej piersi i podarował go swojemu rodakowi. Dar może nie jest tak cenny jak te opisywane wyżej, ale jego wartość wzrasta wielokrotnie przez doniosłość chwili, w której był przekazany. Analogiczna sytuacja, jak w powieści Wojtyły „Przed sklepem jubilera”. Obrączki małżonków, uświęcone przez sakrament nie są warte tylko tyle, ile zawarte w nich złoto. Są bezcenne dzięki bożemu błogosławieństwu. Po wyjściu z muzeum nasuwa się jedna myśl – ci, którzy jeszcze tu nie byli, koniecznie muszą odwiedzić to miejsce.
Przyszedł czas na spotkanie z panią przewodnik. Ta miła i ciepła kobieta zabrał nas na spacer ulicami starego Krakowa. Zobaczyliśmy Pałac Biskupi, słynne okno na Franciszkańskiej, dziedziniec Uniwersytetu Jagiellońskiego, aż doszliśmy na Rynek Główny. Tam mieliśmy czas wolny. Chętni poszli z panią przewodnik do Kościoła Mariackiego. Potem wspólnie wysłuchaliśmy hejnału granego z Wieży Mariackiej i dalej ruszyliśmy w drogę – tym razem tramwajem. W kaplicy Seminarium Duchownego na Skałce uczestniczyliśmy w mszy św. W homilii ks. Piotr zachęcał, byśmy uczyli się pokory, szczególnie gdy stykamy się z tak wielkimi zabytkami, z pięknem tego świata.
A potem było spotkanie z profesorem Gabrielem Turowskim. Niestety, mimo bogactwa języka polskiego, muszę używać znowu tych samych słów, co przy opisie muzeum. Gość dostojny, atmosfera spotkania niezwykła, wręcz magiczna – zwłaszcza kiedy profesor doszedł do swoich koncepcji kim był zleceniodawca zamachu. Niczego nie powiedział wprost, ale postawił wiele znaków zapytania, zasiał wątpliwości. Jak było naprawdę...? Z zapartym tchem słuchaliśmy o pierwszych tygodniach po zamachu, gdy profesor był jednym ze specjalistów opiekującym się papieżem. Dzięki temu często był blisko chorego i widział jego zaangażowanie w modlitwę niezależnie od stanu zdrowia, zawierzenie wszystkiego Matce Bożej. Gdy zwrócono papieżowi uwagę na zbieżność dat i godzin objawień fatimskich i jego zamachu, na długo się zamyślił. Potem poprosił o dostarczenie mu z Watykanu tekstów Tajemnic Fatimskich. Długo je studiował. Na wielką uwagę zasługuje również fakt, że tak szybko przebaczył zamachowcy, o czym wszystkich poinformował.
Później zadawaliśmy pytania, a profesor odpowiadał wykazując się ogromną wiedzą o życiu codziennym papieża na tle wydarzeń historycznych. Potem jak zwykle było wspólne zdjęcie i prośba o podpisanie książek. I trzeba tu nadmienić, że dedykacje dostaliśmy niecodzienne, a czasami wręcz bardzo osobiste.
Wieczorna kolacja w restauracji Chata, choć spóźniona, bo spotkanie się przeciągnęło, była niezwykle cenna, gdyż (i tu pozwolę sobie wymienić):
1. Smaczny i ciepły posiłek jest zawsze mile widziany po długim, męczącym dniu
2. Posiłek wymusza pozycję siedzącą, a ta pozwoliła nam spokojnie porozmawiać i wymienić się wrażeniami
3. Mogliśmy pobyć ze sobą, bo wspólne wyjazdy integrują nas jako grupę, a czas poświęcony drugiemu człowiekowi świadczy o okazywanym mu szacunku.
Było to piękne zakończenie dnia.
Część grupy wyruszyła jeszcze na zwiedzanie Krakowa nocą. Noc zrobiła się przez to krótsza i hostel „Trzy Kafki”?, „Cztery Kafki”?, „Cytrynowe Cztery Kafki”? szybko zniknął z naszej pamięci.
Po śniadaniu udaliśmy się do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Po drodze przejechaliśmy wzdłuż Błoni i obok domu Karola Wojtyły przy ul. Tynieckiej 10. Msza św. w starym kościele przed obrazem Jezusa Miłosiernego, gdzie modliła się św. Faustyna, ucałowanie relikwiarza rozpoczynały nasz dzień. Zgodnie z planem poszliśmy na spotkanie z siostrą – przewodnikiem, która opowiedziała nam o siostrze Faustynie, o tym, jak odpowiedziała na Boże Wezwanie.
Ciepły głos opowiadającej, spokój bijący z jej twarzy był jakby dowodem na to, że to właśnie z tego miejsca na Ziemi wylewają się zdroje Bożego Miłosierdzia. W pewnej chwili z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Nie umiałam tego wytłumaczyć, do dzisiaj nie umiem, nie wiem co się stało. Jak się potem okazało, nie ja jedna miałam takie doświadczenie. Przeżycie było ogromne i można by na tym zakończyć pielgrzymkę, ale nie, my staramy się iść do góry, nieraz pod prąd. Sięgamy po to, co po ludzku może wydawać się nieosiągalne. Udało się! Będziemy na kolejnym spotkaniu z osobą ze Środowiska.
Równo o godz. 12 witamy panią profesor Teresę Malecką. Bardzo pogodną, uśmiechniętą, życzliwą od pierwszej chwili naszego poznania. Wspólnie odmawiamy Anioł Pański, a potem z ust pani Teresy zaczynają płynąć wspomnienia. Choć znamy je częściowo z wcześniej obejrzanych filmów, przeczytanych książek, to osobisty przekaz zawsze wnosi coś niepowtarzalnego. Dodany szczegół, intonacja głosu, przytoczenie żartu, którego nie wypadało umieścić w tekście pisanym. Te drobne smaczki budują atmosferę bliskości, wyjątkowości chwili, szczerości. I jeszcze jeden niezwykły element – wspólne śpiewanie piosenek z wypraw kajakowych, a potem naszego „Wujka”. Czy było tak jak my śpiewamy o wujku? Wzruszenie na twarzy gościa pozwala nam przypuszczać, że tekst pana Wróblewskiego jest bliski prawdy. Pani Teresa przyznała, że mają z mężem poczucie, iż nie w pełni wykorzystali daną im szansę. Że mogli jeszcze więcej pić z tego „Źródła”. Domyślam się, że dla osób, które nie uczestniczyły w pielgrzymce ten opis to za mało, za krótko. Ale wybaczcie, niemożliwe jest przytoczenie wszystkich słów. Mogę tylko próbować opisać nasze emocje. Wspólne zdjęcie, wpisy do książek to stały element kończący spotkanie.
Coś dla ducha, coś dla ciała – czyli obiad. Jak przystało na niedzielę, dwudaniowy z cudownym lodowym deserem i kawą na koniec. Pyszne! Ileż to kalorii?!
Wracamy do sali konferencyjnej. Jest godzina piętnasta, Godzina Miłosierdzia. Czy to przypadek, że godziny naszych spotkań zbiegają się z modlitwami? Papież ciągle powtarzał, że nie ma przypadków, że to Bóg działa w naszym życiu. Z okien sali widzimy Sanktuarium, dostojny krzyż na wieży. Wspólnie z panią profesor Danutą Rybicką odmawiamy Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Przywołujemy w myślach intencje, z którymi tu przyjechaliśmy...
Miej miłosierdzie dla nas i świata całego...
Przed nami siedzi pani Danuta. Gdyby spojrzeć w metrykę, powiedzielibyśmy osoba dojrzała. Ale nie dajmy się zwieść, to Danusia, studentka, która zaproponowała, by zwracając się do księdza Karola Wojtyły mówić „Wujku”. To nic, że rano nasze spotkanie wisiało na włosku, bo potrzebowała pomocy lekarza. Teraz widzimy jej radosne, młodzieńcze oczy, słuchamy pięknych wspomnień. Odkrywa przed nami wszystko – zdjęcia, prywatną korespondencję, opowiada o stałej obecności księdza Wojtyły a potem Papieża w ich życiu rodzinnym. To trzecie, kolejne już spotkanie z osoba ze Środowiska, na którym wyraźnie czujemy się obdarzeni ogromnym zaufaniem naszego gościa. Odsłaniali przed nami bardzo osobiste obszary swojego życia, w którym znaczącą rolę odegrał Ojciec Święty. Były takie fragmenty wspomnień, kiedy oczy wypełniały się łzami, a serce zamierało. Te chwile zostaną z nami na zawsze. Nie czuję się upoważniona do opisania tego. Mogę jedynie w imieniu nas tam obecnych ogromnie podziękować za zaliczenie do grona osób, które mogły tego wysłuchać. Pani Danuta opowiadała, że ma poczucie misji, wielkiej odpowiedzialności za przekazanie innym ludziom tego, co im było dane przeżyć osobiście. Jakie to szczęście, że i nam mogła to przekazać. Gdybym miała wybrać ze spotkania tematy, które najbardziej zapadły mi w pamięć, to wybrałabym dwa. Po pierwsze świadectwo pani Danuty o niezwykłym, szczególnym przeżywaniu sprawowania mszy św. przez Ojca Świętego. Po drugie ukazanie ludzkiego oblicza papieża, gdy zaplanowane trzydziestominutowe spotkanie ze Środowiskiem na „suchych” kajakach w Castel Gandolfo zmienił w ponad dwuipółgodzinne wspólne śpiewanie. Co więcej przez cały ten czas delikatnie, ale stanowczo informował chcących wymusić na nim zakończenie, że tylko jeszcze jedna piosenka, bo akurat tej nie mogą nie zaśpiewać. Wspólne zdjęcie z panią Danutą zakończyło miłe popołudnie.
To bardzo ciekawe, ale wszyscy nasi goście to profesorowie, osoby wybitne w swoich dziedzinach. Najwyraźniej przebywanie przez wiele lat w otoczeniu tak wielkiej postaci jak Karol Wojtyła spowodowało, iż każdy z nich dążył do maksymalnego wykorzystania talentów, które otrzymał od Boga.
Łagiewniki nie chciały nas wypuścić, z góry spadła prawdziwa ściana deszczu. Mimo tego dzielnie dotarliśmy do autokaru. Już jadąc w stronę Warszawy zobaczyliśmy na niebie tęczę. Papież często mówił, aby uczyć się odczytywać znaki od Boga. Niech w życiu każdego z nas pojawi się tęcza.
W dobrych nastrojach przystąpiliśmy do konkursu. Pytań było trzydzieści, każde warte jeden punkt. A oto wyniki najlepszych:
1. Agnieszka Lelińska 30 pkt
2. Alicja Garbulińska 29 pkt
3. Paweł Latoszek 28 pkt
4. Joanna Ciechomska 27 pkt
5. Piotr Linke 27 pkt (jako „ojciec założyciel”, z dłuższym stażem w grupie uplasował się za Joasią)
Na wyróżnienie zasługują jeszcze dwie osoby, obydwie zdobyły po 26 pkt. Są to:
• Magda Zaraś – była z nami pierwszy raz, a mimo tego jej wiedza o Ojcu Świętym i grupie pozwoliła jej na uzyskanie wspaniałego wyniku
• Marta Garbulińska – lat 13, jedna z młodszych uczestniczek konkursu, wyprzedziła wielu dorosłych; córeczko, jestem z Ciebie bardzo dumna!
Wszystkim należą się gratulacje. Osoby z miejsc 1-5 zostały nagrodzone pięknymi książkami podpisanymi przez księdza proboszcza Ignacego Dziewiątkowskiego, a Ci którzy zdobyli miejsca 1-3 zamiast medali otrzymali po obrazku z dedykacją od Jana Pawła II, podarowanym przez panią Danutę Rybicką z jej własnych zbiorów. Takiej nagrody nikt się nie spodziewał, nawet w najśmielszych marzeniach.
I to już właściwie koniec, jeszcze tylko zaśpiewaliśmy naszej Panience piosenkę na dobranoc i choć zmęczeni, szczęśliwi wróciliśmy do domów.
Boże, dziękuję Ci za ludzi, których stawiasz na mojej drodze. Jedni drugim brzemiona noście. Bóg zapłać.
Galeria zdjęć
Film - Spotkanie z Panem Prof. Gabrielem Turowiczem
Film - Spotkanie z Panią Prof. Teresą Malecką
Film - z Panią Danutą Rybicką
|